środa, 20 października 2010

Coś (1982), Lekcja przetrwania (1997).

The Thing (1982) – w amerykańskim ośrodku badawczym na Antarktydzie pojawiają się naukowcy z sąsiedniej placówki, aczkolwiek nie jest to wizyta czysto towarzyska. Norwegowie ścigają psa i wszystko wskazuje na to, że chcą go za wszelką cenę zastrzelić. Sytuacja zaczyna się komplikować, padają strzały w skutek których ginie jeden z przybyszów, zostaje ranny Amerykanin, a człowiek który z takim zacięciem polował na psa ginie od wybuchu granatu. Cała sytuacja jest na tyle dziwna, że należy sprawdzić co wydarzyło się w stacji badawczej Norwegów. Załoga w składzie: Dr. Copper (Richard Dysar) oraz pilot śmigłowca MacReady, (miło popatrzeć na młodego Russell'a) wyruszyli w misję zbadania okoliczności, które doprowadziły do tragicznych wydarzeń. Po powrocie przywieźli niepokojące informacje na temat tego co widzieli i przywieźli to COŚ i właśnie to COŚ zaczyna wkradać się w szeregi naszych bohaterów, dosłownie się wkrada...
Film kręcony na początku lat osiemdziesiątych, więc nastrój budują aktorzy, muzyka, scenariusz miejsce zdarzeń, a nie komputerowe efekty specjalne. Wszystko o czym wspomniałem przed chwilą stoi na wysokim poziomie, film ogląda się bardzo przyjemnie, no chyba, że ktoś akurat jest w czasie obiadu-nie polecam. Warto zobaczyć 8,5/10

The Edge (1997) - film jak i historia w nim zawarta jest jak setki innych, „Lekcja Przetrwania” ma jednak coś co go wyróżnia wśród tłumu: obsadę. Duet aktorski dzięki któremu film okazuje się ciekawą rozrywką to: Anthony Hopkins jako miliarder, człowiek z ogromną wiedzą, piękną żoną któremu jednak czegoś w życiu brakuje oraz Alec Baldwin w roli fotografa, amanta, człowieka biorącego z życia co najlepsze. Wspomniana para wraz z dwojgiem kompanów wybiera się samolotem na poszukiwanie człowieka dzięki któremu sesja fotograficzna będzie autentyczna i ciekawa.
Gdzieś na początku filmu pada zdanie o tym, że podczas lotu samolotem trzeba uważać na ptactwo, wiadomo zderzenie z stadem ptaków na wysokości niczego dobrego nie wróży. Jak można się domyśleć do takiego spotkanie jednak dochodzi, a samolot ląduje na dnie jeziora znajdującego się kilkadziesiąt kilometrów od cywilizacji. Bohaterowie są zmuszeni znaleźć drogę powrotną, walczyć z przyrodą, a nawet między sobą.
Film ma kilka wad, niedociągnięć scenariuszowych, ale jako niskobudżetowa produkcja daje satysfakcję z oglądania. 7/10

2 komentarze:

szymalan pisze...

No tak , oczywiście widziałem tylko jeden film z dwóch opisanych :)Tym razem był to "Coś" , o ile dobrze pamiętam Carpentera.
Z pewnością jeden z bardziej kultowych horrorów, aczkolwiek nie pamiętam żeby jakoś szczególnie mnie wystraszył. Acz klimat , zgadzam się, budowany ma pierwszorzędnie, aż czuć tutaj arktyczne klimaty siedząc przed ekranem.
W sumie podobny typ filmu do moich ukochanych "Obcych" , tylko geograficznie gdzie indziej umiejscowiona akcja :)
pozdrawiam

Wiewióra pisze...

Horror mego późnego dzieciństwa, (podobnie jak "It", który puścili nam na koloniach bo o kalunie przecież...), bałam się niemiłosiernie, oj bałam, i dobrze pamiętam wszystkie mrożące krew w żyłach sceny :) dobry, w pewien sposób klasyk, gatunku :)