piątek, 18 maja 2012

Epidemia strachu (2011)

Contagion (2011) – w momencie gdy zasiadałem przed ekranem znałem główne założenie fabuły, małżonka siedząca obok, zajmująca się całkowicie czymś innym od oglądania filmu po kilku, dosłownie 15 sekundach seansu domyśliła się o czym będzie dalszy ciąg. Nie ujmuję jej sprytu i intuicji, aczkolwiek to raczej wada obrazu kiedy poznaje się zamiary reżysera po tak krótkiej chwili., to mówi widzowi, że zaskoczyć to już tylko może obniżka cen paliw, bo historia niekoniecznie.
Epidemia strachu opowiada o chorobie podobnej do grypy, wywołującej zapalenie mózgu i szybką śmierć. Dowiadujemy się o tym błyskawicznie, ale trzeba przyznać, że pierwsze 15 minut zrealizowane jest poprawnie. Akcja prowadzona jest tak, żeby wszyscy zrozumieli koncept. Kamera pracuje w sposób oczywisty, by wskazać widzowi co jest istotne. Niestety po wstępie film zaczyna się rozmywać i nie udaje się go już poskładać do samego końca. Wiadomo tylko, że naukowcy muszą wykombinować szczepionkę, co nie jest proste ale w końcu musi się udać i tyle. Twórcom nie udało się zarysować fabuły, postacie są z tektury, do niczego i nikogo nie można się przywiązać. I nie mam tutaj na myśli tego, ze reżyser potrafi uśmiercić wielkie gwiazdy kina machnięciem palca, ale to, ze ekipa odgrywająca główne role przypomina ekipę z telenoweli gdzie emocji co kot napłakał. Reasumując i nie rozpisując się niepotrzebnie film można zobaczyć, szczęśliwie nie powoduje senności ale jeśli lubimy sprzątać mieszkanie, ewentualnie spoglądając na ścianę pokoju dochodzimy do wniosku, że trzeba zmienić tapetę nie wydam ostatecznego sądu co zrobić najpierw. 5/10