poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Brzdąc (1921), Polowanie na Czerwony Październik (1990).

The Kid (1921) – to mój pierwszy film z tego okresu, pierwszy film Chaplina i na pewno nie ostatni. Jestem zafascynowany tym co zobaczyłem! Opowieść wręcz banalna, bo o porzuconym dziecku, które znalazł samotny mężczyzna, przygarnął i pokochał jak swoje.
Od dziś zostaje fanem Charlesa Chaplina, z prostej historii potrafił wyciągnąć sporą dawkę humoru, miłości a nawet dramatu, a to wszystko w 50 min filmu z napisami na czarnej planszy, obłęd!
Warto zobaczyć to dzieło, zobaczyć jak kiedyś robiło się filmy! 9/10

The Hunt For Red October (1990) – początek filmu to ciekawe info dla widza, bowiem dowiadujemy się o zatonięciu łodzi podwodnej pod banderą Związku Radzieckiego o uratowanych marynarzach by pod koniec wiadomości przeczytać, że rządy USA jak i Związku Radzieckiemu zaprzeczają takim wydarzeniom.
Tytułowy Czerwony Październik to najnowsze dziecko Radzieckiej marynarki, to łódź podwodna z nowym, prawie niesłyszalnym napędem co w realiach podmorskich starć ma kolosalne znaczenie. Kapitan łodzi zdając sobie sprawę z tego, że ma pod sobą narzędzie które może wywołać wojne, postanawia oddać się w ręce Amerykanów. Fakt ten nie spodobał się Moskwie i zapada wyrok na kapitana i okręt – zniszczyć.
Film od strony technicznej nie powala genialnymi zdjęciami, muzyką czy napięciem wyostrzonym do granic możliwości, wszystko jest raczej na przyzwoitym poziomie. Postawiono tu nacisk na polityczne aspekty tego wydarzenia.
Odtwórcy głównych ról to: Sean Connery jako kapitan Marko Ramius (Red October) zagrał jak na zawodowca przystało oraz młodziutki i chudziutki Alec Baldwin jako analityk CIA, ciekawa rola, kluczowa w rozwoju fabuły. 7/10

czwartek, 26 sierpnia 2010

Fantastic Mr. Fox, I Love You Phillip Morris.

Fantastic Mr. Fox (2009) – sam nie wiem dlaczego, ale nic nie pchało mnie do tej produkcji, film o lisie? Bez sensu... Jakież było moje zdziwienie gdy przeglądając blogi szanownych recenzentów, napotkałem ciekawe i co najważniejsze dobre słowa pod adresem filmu. Więc nie pozostało mi nic innego, jak zasiąść wygodnie w fotelu i delektować się światem zwierząt.
Fantastyczny pan Lis oczarował mnie od pierwszych minut, genialna scenografia, świetny dubbing i zachęcająca fabuła. Od samego początku widać, że animacja jest na najwyższym poziomie, postacie, przedmioty jakimi się posługują, wnętrza są bardzo realistyczne, widać ogrom pracy jaki musiał być włożony, żeby wszystko tak pięknie wyglądało.
W naszym kraju jesteśmy przyzwyczajeni do dobrego dubbingu zapominając, że oryginalny także może być bardzo dobry. Tak jest w tym przypadku, głosu Lisowi użyczył George Clooney, świetna robota, Meryl Streep podkładała swoje kwestie za panią Lis, jej chwile na ekranie były jak 2 łyżeczki cukru w herbacie z cytryną w mroźny dzień. Każda postać, nawet mała rola miała intrygujący głos, dobrze i ciekawie zagrany.
Fabuła (przychodzą mi tylko kulinarne metafory do głowy) prosta acz podana na wykwintnej zastawie w restauracji z gwiazdkami Michelin. Opowiada o człowieku tfuuu Panu Lisie i jego rodzince. Lis obiecuje żonie, że porzuci swoją pasję, swój instynkt i przestanie podkradać ptactwo z okolicznych gospodarstw. Jak to często bywa, mąż łamie obietnice i pod przykrywka nocy z swoim kompanem Oposem zakrada się do kurnika... Sprawy wymykają się spod kontroli, gdy trójka rolników zasiada na zebraniu i po krótkiej dyskusji, pada wyrok w sprawie, dalej już nie będę zdradzał, zobaczcie sami, warto! 8,5/10

I Love You Phillip Morris (2009) - Jim Carrey należy do tej grupy aktorów, których albo się kocha albo nienawidzi. Ja jestem skłonny postawić się w pierwszej grupie, choć przyznam, że po pewnym czasie żarty i sposób bycia Carreya w produkcjach komediowych zaczyna męczyć.
Film z wierzchu może wyglądać na błahy, ot co miłość gejowska pokazana z humorem. Okazuje się jednak, że mamy do czynienia z filmem obyczajowym, dramatem z delikatnymi elementami komedii.
I love.... to historia człowieka, ojca, męża... geja. Wypadek samochodowy w którym został poszkodowany główny bohater, w tej roli Jim Carrey jako Steven Russell, przemienia jego życie w pasmo sukcesów – poznaje miłość swojego życia Phillipa Morris (w tej roli świetny Ewan McGregor) oraz porażek – kłamstwa jakimi się otacza i problemy z prawem.
Przed seansem zastanawiało mnie jedno, dlaczego miłosną historie ktoś przedstawił w taki sposób, czy dzisiejsze kino musi posiłkować się tematem który budzi kontrowersje? Jak się okazało po seansie, film jest oparty na autentycznych wydarzeniach, (choć jak wiemy z tym jest różnie) więc wychodzi na to, że ktoś znalazł ciekawa historie która może się dobrze sprzedać bez wielkich nakładów na reklamę. Mimo moich obaw o szczerość twórców, polecam, ciekawy film. 7/10

sobota, 21 sierpnia 2010

Auta (2006), Wściekły byk (1980).

Cars (2006) – o tym filmie mogę śmiało napisać, że znam go na wylot! Przewija się w moim odtwarzaczu już od półtora roku bez ustanku. Jak można się domyśleć nie ja jestem głównym odbiorcą tego dzieła tylko mój syn, który na tyle pokochał Zygzaka, że zatroszczył się o to by jego ulubiona wyścigówka , była obecna w każdym momencie codziennego życia, od bielizny po firanki w oknach :)
Od strony merytorycznej, Samochody to animacja Pixara o Zygzaku Macqueen, samochodzie wyścigowym walczącym o złoty tłok, nagrodę za zwycięstwo w zawodach typu Nascar. Kiedy w decydującym wyścigu, trzy auta dojeżdżają do mety w tym samym czasie, organizatorzy ogłaszają wielką dogrywkę. Podczas podróży na tor w Calliforni, Zygzag trafia do Chłodnicy Górskiej, gdzie spotyka go kilka ciekawych przygód. Poznajemy tam inne samochody, ich zwyczaje oraz jak wygląda świat z perspektywy czterech kółek.
Czym były by bajki gdyby nie dobry polski dubbing, tutaj po raz kolejny jest na wysokim poziomie z gwiazdami naszej sceny filmowej na czele, Piotrem Adamczyk i Witoldem Pyrkosz. Wierzcie mi, teksty wypowiadane przez aktorów po raz setny nie nudzą i dalej pozwalamy oglądać dziecku kreskówkę.
Polecam serdecznie, ale ostrzegam, pokazując „Samochody” swoim maluchom skazujecie je na uzależnienie od samochodów i gadżetów związanych z bajką. 8,5/10

Raging Bull (1980) – W rolach głównych zobaczymy Roberta de Niro jako Jake La Motta, wyśmienitego boksera oraz Joey Pesci, jego brata i menadżera. Ciężko powiedzieć który z panów lepiej wywiązał się z swojego zadania, pewne jest to, że aktorstwo tej dwójki to połowa sukcesu filmu. Druga to ciekawy klimat lat lat 40 i 50tych XX wielu pokazany w odcieniach szarości, dobry scenariusz i historia napisana przez życie a konkretniej oparta na wspomnieniach o których piał sam Jake La Motta.
Martin Scorsese powyciągał ciekawe szczegóły z życia boksera i uwiecznił na taśmie filmowej, przez co nie możemy poznać głównego bohatera w całości, ocenić czy był dobrym czy złym człowiekiem, jakim w ogóle był poza ringiem, czym zajmował się po przejściu na emeryturę. Pominięty w filmie został czas jaki Jake spędził w więzieniu, trafił tam za stręczycielstwo. Mógł uniknąć więzienia gdyby uzbierał 10 tyś dolarów, i tu zastanawia mnie dlaczego bokser znany w całym kraju nie był do tego zdolny. Tyle z żalów, obraz polecam bo jest tego wart. 8,5/10

niedziela, 15 sierpnia 2010

Full Metal Jacket, Green Zone.

Full Metal Jacket (1987) – dzieło Stanleya Kubricka można podzielić na dwie części: początek filmu to szkolenie żołnierzy, druga to pole bitwy w Wietnamie.
Szkolenie Marine prowadził Gny. Sgt. Hartman, (w tej roli znakomity R. Lee Ermey) jedna z ciekawszych kreacji w filmie, w typowo wojskowy sposób, czyli krzykiem można wszystko załatwić. Zadaniem sierżanta było zrobienie z młodych mężczyzn, maszyny do zabijania. Reżyser w tej części filmu przedstawia nam, morderczy wysiłek jaki należy włożyć w szkolenie a w tym samym momencie sprzedaje kilka zabawnych scen i dialogów. Zabieg bardzo udany i celowy. Dlaczego celowy? Ponieważ wydaje mi się, że te elementy humorystyczne maja widza rozluźnić, rozweselić pokazać wojsko z tej lepszej strony by za chwilę uderzyć z zdwojoną siłą.
No właśnie, koniec zabawy zaczyna się prawdziwa wojna z wszystkimi jej konsekwencjami. Druga częśc filmu to historia dziennikarza wojennego, który musiał odłożyć pióro i walczyć.
Wszystko zaczyna się spokojnie, mamy kwaterę główną, redakcje gazety, żołnierzy narzekających na nudę, żołnierzy którzy chcieli by postrzelać. Pewnego dnia dostają to czego chcieli, idą na front. Przez ostatnie 40 min Kubrick pokazuje sceny które wręcz krzyczą o absurdzie wojny. Te 40 min sa sednem filmu, kwintesencją działań wojennych i niestety smutna prawdą o człowieku i jego popedach w szczerzeniu „dobra i ładu”. Full Metal Jacket jest dowodem na to, że nie trzeba wydawać cieżkich milionów, by zrobić świetne kino wojenne. Polecam 8,5/10

Green Zone (2010) – opowiada o początkach amerykańskiej interwencji w Iraku pod pretekstem obalenia Saddama Hussajna i zlikwidowania broni masowego rażenia. Zielona Strefa to film fabularny lecz oglądając go odnosiłem wrażenie że to dobrze skrojony dokument. Brak tutaj typowych dla filmów o wojennej tematyce, scen walk batalistycznych, nie uświadczymy efektów specjalnych czy łzawych scen ukazujących ludzką śmierć. Twórcy poszli w innym kierunku, film pokazuje historie, fakty z życia oraz mechanizmy jakimi rządzą się akcje militarne w dzisiejszym świecie.
Mat Damon zagrał główną role, żołnierza który chce odkryć prawdę dlaczego jego rząd zdecydował się wkroczyć do Iraku. Smutne jest to, że nawet gdy prawda wychodzi na jaw, mało kogo ona obchodzi, gdyż informacje jakie dochodzą do społeczeństwa są tylko potwierdzeniem słuszności, że szczerzenie demokracji leży w obowiązku wojska USA. Film ogląda się z przyjemnością ale niestety szybko ucieka z pamięci. 6/10

wtorek, 10 sierpnia 2010

Kick-Ass, Clash of the Titans.

Kick-Ass (2010) - następujące produkty wrzucić do garnka: ścieżkę dźwiękową z utworami rockowymi, symfonicznymi, utworem The Prodigy, oraz motywem z westernu; miłosną historie nastolatków; sceny z konkretnego filmu o zwalczaniu przestępczości mafijnej; super bohaterów; ciekawy scenariusz; fabuła dla nastolatków; fabuła dla wymagającego widza; humor; groza; tryskająca krew niczym w „Spartacusie”. Dokładnie wymieszać, gotować 2 godziny i voilà, powstaje wybuchowa mieszanka umilająca romantyczny wieczór we dwoje.
Naprawdę miałem niezły ubaw oglądając Kick-Ass. Przed filmem obawiałem się gry jednego aktora, z kamiennym, wiecznie niezadowolonym wyrazem twarzy, lecz tym razem Nicolas Cage spisał się na medal. Aczkolwiek palmę pierwszeństwa dzierży tutaj Chloe Moretz w roli Hit-Girl, dziewczyna ma talent. 8/10

Clash of the Titans (2010) – ciesze się, że ominęło mnie zamieszanie z wersją 3D, która tak naprawdę nie była prawdziwym kinem w trzech wymiarach. Starcie Tytanów, zobaczyłem w wersji jaką w kinach oglądamy od lat i to mi w zupełności wystarczyło do miłego spędzenia kilku chwil w boskim towarzystwie.
Wiec co dostajemy w zamian za brak okularów na nosie przez cały seans? Rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Film o prostej konstrukcji, od jednego punktu do następnego i tak do osiągnięcia celu przez głównego bohatera z dobrymi efektami i ciekawym mitologicznym klimatem. 6/10

piątek, 6 sierpnia 2010

Karmazynowy przypływ (1995), Księga ocalenia (2010).

Dawno mnie nie było, bez paniki nie porzuciłem bloga :)

Crimson Tide (1995) – Karmazynowy Przypływ, emitowany w polskiej telewizji setki razy, omijałem zawsze szerokim łukiem, gdyż wiedziałem, że nadejdzie taki dzień iz film zawita u mnie w domu bez reklam i o porze która mi odpowiada. W wielkim skrócie, to film o „wielkim czerwonym guziku”, o dylemacie moralnym, czy naciskać go nie mając pewności, że ma się racje i zna wszystkie fakty. Cała sytuacja dzieje się na amerykańskiej atomowej łodzi podwodnej, Alabama, podczas kryzysu w Rosji gdzie kontrola nad wyrzutniami rakiet wpadła w niepowołane ręce.
Film ciekawy, akcja prowadzona konkretnie z szybkim tempem i charakterystycznym dla łodzi podwodnej napięciem. Ozdobą dwu godzinnego seansu są dwie główne role zagrane przez Denzela Washington'a i Gene Hackman'a. 7,5/10

The Book of Eli (2010) – całkiem przypadkiem zrobił mi się wpis z Denzelem Washingtonem w roli głównej. W wielu recenzjach film jest porównywany z The Road, ale to jak porównywanie urody Joli Rutowicz z Jennifer Love Hewitt.
Film miał być, chyba pewnego rodzaju przebudzeniem, pokazaniem społeczeństwu świata jakim się może stać nasz gdy nie będziemy go szanować. Księga ocalenia, to opowieść post-apokaliptyczna o człowieku z księgą który miał misję do wypełnienia. Proszę nie pytać jaką bo sam do tego nie doszedłem. Magia i ta cała otoczka tajemniczości wokół księgi, głównego bohatera za nic w świecie do mnie nie trafiły, morały na siłę. Chwalone przez niektórych, sceny walk, plenery są faktycznie dobre ale nie trwają za długo i szybko wracamy do księgi itp. Zraziło mnie również to, że po 30 latach Eli, dostaje do zjedzenia coś, co jest zapakowane w sposób przed wielkim błyskiem, data ważności 3 dekady? Albo stan opon w samochodach – nóweczki, czas się dla nich zatrzymał, takich szczególików jest jeszcze trochę. Ogólnie rzecz biorąc straciłem dwie godziny, bo mimo iż film nie jest totalną klapą w kolejce czekają na pewno lepsze. 4,5/10