sobota, 26 października 2013

To już jest koniec (2013)


This is the End (2013) – poważnie, komedia roku? Jeśli tak, to albo ja nie mam poczucia humoru, albo klakierzy tegoż dzieła, oglądali je wieczorową porą budząc się rano z bólem głowy. Nie widzę innego wytłumaczenia. Nie przyjmuję argumentu typu: to przecież satyra na hollywoodzkie życie, więc musi być przepych i przesada. Bo choć pomysł na autoironię jest ok, tak rozwój fabuły z minuty na minutę staje się coraz bardziej żałosny. Odbiór historii staje się akceptowalny (w sensie bezkrytycznym), tylko pod wpływem nadmiaru kofeiny i cukru w krwi.
To już jest koniec, to film z dziedziny jeśli mnie lubisz jesteś cool, jeśli nie, schowaj swój smutek do szafy – siebie samego też możesz tam umieścić. Tak też się czułem. Do teraz siedział bym w ów szafie gdyby nie to, że płyta w odtwarzaczu sama się nie zmieni. Nie zaprzeczam, że obraz ma swojej momenty i potrafi chwilami, podkreślam chwilami rozbawić. Danny McBride oraz Michael Cera wykorzystali swoje pięć minut na ekranie w sposób znakomity. Ich epizody to także totalne przegięcie, ale trwające na tyle krótko, że nie potrafiło zmęczyć. Szkoda, ze nie można tego powiedzieć o reszcie składu aktorskiego. 
Zmęczenie materiału, ujeżdżanie jednego konia w nieskończoność to hasła przewodnie idealnie opisujące film. Można się pośmiać, można stwarzać irracjonalne sytuacje, które w swym szaleństwie są zabawne, ale trzeba znać umiar. 5/10