niedziela, 5 sierpnia 2012

Dotyk zła (1958)

Touch of Evil (1958) – granice meksykańsko-amerykańską przekracza samochód z bombą w bagażniku. Wiadomo jest, iż czas do jej odpalenia to kilka chwil. Pojazd mija ludzi, przejeżdża obok głównych bohaterów i nic, jedzie dalej. Kiedy wydaje się, że nici z eksplozji ta pojawia się znikąd i wywołuje uśmiech na twarzy i przypuszczenie, że Orson Welles będzie się tak bawił z widzem do końca seansu.
Zdetonowany ładunek, zabija dwoje ludzi już na terenie USA, ale bomba została prawdopodobnie podłożona na terytorium Meksyku więc do śledztwa jako obserwator włącza się Mike Vargas, szanowany stróż prawa do drugiej stronie granicy. Na jego nieszczęście akcją dowodzi kapitan Hank Quinlan, rasista, cynik człowiek z sumieniem, które umarło wraz z żoną. Od tej pory uczestniczymy w potyczkach między policjantami w dziwnych gierkach prowadzących do rozwiązania śledztwa. Będziemy świadkami sytuacji, nie do końca zrozumiałych i akceptowalnych dla ludzi z oznaką, a sfera niedopowiedzeń i domysłów będzie z minuty na minute większa.
Kiedy na ekran wjeżdżają napisy końcowe szybko dopadły mnie trzy wnioski doskonale podsumowujące pracę reżysera. Zaczynając od puenty obrazu, która grzebie oryginalność kilku seriali policyjnych, poprzez wspaniałą kreacje jaka stworzył Welles na ciekawej i pogmatwanej historii kończąc. Twórca prezentuje dwa podejścia do pracy w policji, gdzie Vargas jest przykładem uczciwego stróża prawa o nienagannym wyglądzie, a Quinlan przedstawiany jest w sposób karykaturalny i odpychający. Te dwie wizje i ich słuszność reżyser pozostawia do oceny widza, starając się jak najbardziej utrudnić mu wydanie werdyktu. To zderzenie przeciwstawnych biegunów wprowadza niesamowity klimat, napięcie i zwyczajna radość z oglądania dla kinomana. Polecam zobaczyć wersje ostatecznie zatwierdzoną przez reżysera, tylko ona oddaje prawdziwe przesłanie jakie zawarł Welles. 8,5/10