poniedziałek, 16 maja 2011

V.

V (2009-2011) - z tym serialem od początku emisji miałem problemy. Zobaczyłem kilka odcinków pierwszego sezonu i odstawiłem na bok, zwyczajnie twórcy wskrzeszający serial o przybyszach z kosmosu mnie do siebie nie przekonali. Mówiąc twórcy, mam na myśli stacje ABC, która zrobiła serial na podstawie mini serii z początku lat osiemdziesiątych w reżyserii Kennetha Johnson. Oryginału nie widziałem, więc nie oczekiwałem niczego konkretnego, serial miał u mnie biała kartę, którą początkowo źle wykorzystał.
Jako fan wszystkiego co związane z obcymi cywilizacjami, dałem V drugą szanse i tak dotrwałem do końca drugiego sezonu. Fabuła nie jest specjalnie porywająca, wiadomo od samego początku, że przybysze mimo swych dobrych zamiarów dotyczących ludzkiej cywilizacji, przybyli na nasza planetę po coś jeszcze. Z odcinka na odcinek dowiadujemy się co to jest i jak zapobiec niecnym planom obcych. Jakość odcinków w pierwszym sezonie jest różna, po przebrnięciu przez początek później akcja się zagęszcza i spokojnie można dotrwać do finału. Drugi sezon z ciągłymi zmianami liczby odcinków, z niestabilną publicznością dostał w końcu 10 epizodów.
Serial zmienił się na lepsze, jest więcej akcji, w kilku odcinkach możemy zobaczyć sceny i zachowania bohaterów, które pojawiają się raczej w stacjach kablowych gdzie panuje większa swoboda wypowiedzi. W dalszym ciągu widz musi się męczyć z słabo wykonanym greenscreenem. Sceny z użyciem tej technologi rozpoznamy nawet po suto zastawianej imprezie, mając na oczach czyjąś bieliznę. Bohaterzy w pomieszczeniach z każdym kolejnym zrobionym krokiem są zawsze oświetleni w ten sam sposób, brakuje cieni, maja pomarańczowe usta, otacza ich dziwna światłość, wszystko wygląda sztucznie.
Sprawnie wykonane efekty to sprawa budżetu i gdy go trzeba liczyć każdego centa wtedy wygląda jak wygląda. Nie potrafię zrozumieć zatrudnienia do obsady serialu dwójki najmłodszych uczestników. Mowa tutaj o Loganie Huffman i Laurze Vandervoort, dziewczyna ma do dyspozycji dwa wyrazy twarzy, a chłopak niestety tylko jeden. Młodzi mają przekonywać do oglądania serialu swoich rówieśników, identyfikować się z nimi, w tym przypadku raczej tak nie jest, bo kto chciałby się postawić w roli tak drewnianych i mało autentycznych aktorów.
Często kończę wpis zaproszeniem na seans, tutaj też tak jest, aczkolwiek pod pewnym warunkiem. Nie należy spodziewać się od dzieła ABC, wspaniałych efektów specjalnych, oryginalnej fabuły, zwrotów akcji, czy tez klimatu nie pozwalającego szybko zapomnieć o tym co właśnie widzieliśmy. To po prostu interesujący serial, w jego dobrym odbiorze pomaga bycie entuzjastą zaproponowanej tematyki. Zwyczajnie trzeba oddać się błogości Anny, a kim jest ów kobieta to już sami zobaczcie. 6,5/10

ps: podczas pisania notatki losy serialu nie były jasne, dziś już wiadomo, że nie będzie trzeciego sezonu i widz zostaje z nie rozwiązanym cliffhangerem.