sobota, 18 września 2010

Niezniszczalni (2010), Lęk pierwotny (1996).

The Expendables (2010) – o „Niezniszczalnych” sporo się naczytałem, widziałem kilka zapowiedzi i mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać po najnowszej produkcji Stallone. Moje nastawienie naprawdę było wielce przychylne, jestem fanem Rockiego, Johna Rambo ponieważ te produkcje miały to co coś co powoduje, że po seansie wybaczamy wpadki, durnoty, braki aktorskie czy też scenariuszowe na rzecz ciekawej produkcji dla facetów.
Jednakże Expendables daje widzowi tylko i wyłącznie wielkie BUM, zapominając o fabule (głownie chodzi mi o to, żeby film był o czymś!, aby scenarzysta trochę się wysilił!) aktorstwie, humorze (bez którego filmy tego typu stają się drętwą sensacją) i w końcu o tym, że plejada gwiazd na ekranie nie uczyni z filmu arcydzieła.
Mogę postawić jeden mały plusik na rzecz filmu, będzie to Jason Statham, gdyż mimo braku wszechstronnego warsztatu aktorskiego zagrał tutaj w porównaniu z innymi koncertowo.
Chcecie oglądać? Ok, ale proszę potem nie mówić, że straciliście 90 min z życia na coś bezwartościowego. 5/10

Primal Fear (1996) – to jeden z tych filmów, które przechodzą bez większego echa, idealnie nadają się na wieczorny seans w telewizji publicznej ale posiadają to coś, że jak już zaczniemy oglądac zostajemy do napisów końcowych.
Primal Faer to historia Aarona, oskarżonego o zabójstwo arcybiskupa. Jego obrońcą zostaje ceniony i popularny w mieście adwokat Martin Vail, w tej roli Richard Gere, jak dla mnie rola poprawna aczkolwiek nie wywołuje większych emocji. Rolę podejrzanego o zbrodnie zagrał Edward Norton, i tu już jest dużo lepiej ( UWAGA SPOILER- jego podwójna rola to małe arcydzieło to właśnie on trzyma widza przed, jak to się niegdyś mawiało, odbiornikiem telewizyjnym)
Zapraszam do oglądania, w ramach - kino klasy B też dobre może być. 6,5/10