wtorek, 8 marca 2011

The Fighter (2010), Pogrzebany (2010).

The Fighter (2010) – Fabuła filmu opowiada losy rodziny Ward, gdzie starszy z braci Dicky, pokonał na ringu bokserskim Sugar Rayem i gdy drzwi kariery stały otworem wolał wybrać narkotyki. Miłość do boksu została jednak w rodzinie i podejmuje się trenować swojego młodszego brata. W szkoleniu często przeszkadzało uzależnienie i narkotyczne manewry Dickyego. Micky (Mark Wahlberg, zagral najsłabiej z całej obsady, co wszyscy zauważają, ale na tyle z niego przyjemny aktor, że jak wszyscy tak i ja wybaczam mu średnich lotów aktorstwo) z wielkimi ambicjami i chęciami na zdobycie międzynarodowej sławy zaczyna w końcu szukać innych możliwości, a zaczyna od zmiany trenera.
Wszystko opowiedziane jest z dokumentalną precyzją, ważny jest przekaz, brak kolorowych obrazków. Reżyser ujawnia wstydliwe szczegóły z życia rodziny, daje do myślenia, obnaża kulisy sportu i jego bezlitosne prawa. Jeśli już mowa o boksie to warto wspomnieć o rozegranych walkach na ringu, o ich prezentacji. Wahlberg miał rację, wypowiadając się w którymś z amerykańskich talk show, zadawane ciosy wyglądają realnie, oddają atmosferę meczu bokserskiego.
No i na koniec kila słów o tym co wyczyniał na ekranie Bale, dostając do zagrania rolę w której można się wykazać. Zagrać sportowca, narkomana, trenera, brata w jednym filmie i to w roli drugoplanowej to dużo. Czas jaki miał, wykorzystał z nawiązką, kolejny raz do filmu stracił na wadze i znowu przykuwa widza do ekranu i nie pozwala mu się nudzić. Oskar w pełni zasłużony. 8/10

Buried (2010) – po zapoznaniu się z filmem 127 Godzin ciężko myślałem nad tym jak reżyser Pogrzebanego wybrnie z powierzonego mu zadania? Jak poradzi sobie z jednym aktorem, nie licząc rozmów telefonicznych oraz kilkusekundowego filmiku z komórki, i miejscem dalekim od prezentowania ciekawych kadrów. Ponieważ akcja filmu, w odróżnieniu od obrazu Boyla w 100% dzieje się w trumnie, nie ma żadnych retrospekcji, wspomnień, wizji bohatera, nic, tylko Ryan Reynolds jako Paul Conroy i pudełko zakopane w ziemi (przepraszam na moment pojawia się wąż).
Przede wszystkim podobni jak główny bohater, początkowo dostaje się lekkiego ataku klaustrofobii. Jest ciasno, duszno, ciemno, a świadomość bycia zakopanym nie wiadomo gdzie może budzić poważne lęki. Po czasie można się przyzwyczaić i oglądać z jakimi trudnościami musi zmagać się bohater, począwszy od niemożności dodzwonienia się do żony po fakt, że amerykanie nie negocjują z terrorystami.
Podczas seansu były momenty, że czegoś mi brakowało, chciałem żeby akcja przynajmniej na chwilę przeniosła się w inne miejsce, ale nic z tego. [UWAGA, dalej mogą wystąpić delikatne spoilery] Po godzinie miałem mieszane uczucia co do słuszności umiejscowienia filmu w jednym tylko miejscu, ale im bliżej końca, wszystko zaczęło do siebie pasować, akcja musiała się rozpocząć i zakończyć w trumnie. Ten brak banalnego zakończenia, to odważny krok ale w moim mniemaniu jest równie udany jak cały film. Polecam. 7,5/10