poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Niepamięć (2013)


Oblivion (2013) – to fantastyczny przykład na to jak magiczne i ogłupiające potrafi być kino. Bo kiedy w jednej z pierwszych scen przyjdzie widzowi delektować się umięśnionym torsem głównego bohatera, ciężko się nie zastanawiać nad słusznością tej sceny. Dlaczego? Kto śpi przykryty mając spodnie z piżamy, a góry brak? Gdzieś pośrodku filmu reżyser daje popis swojej próżności, bądź ulega potrzebom rynku, bowiem bez żadnego powodu rozbiera do podkoszulka Olgę Kurylenko. W tym przypadku nie ma nad czym dyskutować bo i widok przyjemny i scena pełniejsza, zaznaczam tylko fakt sztucznego uatrakcyjniania obrazu. No i chyba najbardziej widoczna iluzja, to kadry z głównymi bohaterami. Tom Criuse ma o 5 centymetrów mniej od urodzonej w ZSRR aktorki, a za sprawą sprytnej pracy kamery, odpowiedniej perspektywy, jakoś tego na ekranie nie widać.
Niepamięć to obraz nad którym można się znęcać do upadłego, bo i historia słaba i aktorstwo nie prezentuje się w najjaśniejszych barwach, ale mimo tych wad dzieło pod przewodnictwem reżysera o swojsko brzmiącym nazwisku (Joseph Kosinski) ma coś do zaoferowania. Magnesem powodującym ślinienie się przed ekranem jest perfekcyjna współpraca autora zdjęć (Claudio Miranda ponownie spisał się wyśmienicie) z niewidocznymi dla szarego zjadacza chleba efektami specjalnymi. Przez cały seans ani razu nie przyszło mi na myśl, że mam do czynienia z sztucznie wygenerowaną rzeczywistość, spędziłem dwie godziny ciesząc swoje oczy. Ujmuje w tym filmie fakt, iż zniszczona planeta nie jest ukazana w szarych postapokaliptycznych barwach. Miranda świetnie obrazuje przemijający czas, ilustruje w naturalny sposób wydarzenia sprzed lat, przy okazji nie atakując widza mnogością szczegółów, stawiając na prostotę. 6/10

niedziela, 11 sierpnia 2013

Kochankowie z Księżyca (2012)


Moonrise Kingdom (2012) – twórca Fantastycznego pana Lisa zaprasza widza do swojego, nie tak do końca zwyczajnego świata. Tym razem mamy do czynienia z żywymi aktorami, choć pewna teatralność i sztuka dla sztuki (w dobrym tego słowa znaczeniu) pozostaje nienaruszona.  Wspólny mianownik to banalna historia, która dzięki niecodziennym środkom prezentacji staje się pasjonująca, która z każdą chwilą sprawia, że widz staje się częścią opowieści. Co więcej chce w niej uczestniczyć, ponieważ tutaj każdy znajdzie coś co przeżył jako nastolatek, chciał zrobić albo nie zrobił i teraz pozostaje mu tylko kibicowanie bohaterom.
Tytułowi „Kochankowie z księżyca”, Sam i Suzi, to młodzi ludzie, którym ciężko egzystować w społeczeństwie. Są zaprzeczeniem młodzieńczej naiwności i szaleństwa, to autsajderzy chodzący własnymi drogami. Los dał im się spotkać, błyskawicznie porozumieć i zaplanować wspólne życie. Na misterny plan złożyły się: ucieczka Suzi z rodzinnego domu; rezygnacja Sama z skautingu oraz wyruszenie w wspólną podróż ku wolności. A to wszystko na wyspie stojącej na drodze huraganowi, który to sprawi, że opowieść staje się jeszcze bardziej dramatyczna.
Obraz Andersona to dzieło intrygujące, traktujące błahą opowieść w wyjątkowym stylu. Reżyser dokonuje kilku ciekawych zabiegów. Bawi się perspektywą, kadruje w taki sposób, że ta sama sceneria, tylko za sprawą ruchu kamery, wygląda zupełnie inaczej. Daje aktorom rekwizyty, które potrafią wzbogacić postać, nadają scenom z ich udziałem większej ekspresji. No i w końcu zatrudnia aktorów z pierwszej ligi, traktujących ten występ nader poważnie. Kreacje jakie prezentuje Edward Norton, Bruce Willis, Frances McDormand czy też Bill Murray dają widzowi sporo radości i wspaniale urozmaicają seans. 7,5/10

sobota, 3 sierpnia 2013

Hansel i Gretel: Łowcy czarownic (2013)


Hansel and Gretel: Witch Hunters (2013) – Jaś i Małgosia goszczą w naszej świadomości jako piękna bajka. Owa baśń braci Grimm, jak i wiele innych ich autorstwa, w XXI wieku nabiera nowego kształtu. Reżyser bez większego skrępowania odziera ją z dziecinnej naiwności i ukazuje widzowi brutalną, mroczną, przesiąkniętą złem rzeczywistość. Demonstruje świat, którego interpretacja zmienia się z wiekiem czytelnika, środowisko, które mimo iż kiedyś wydawało nam się kolorowe z bohaterami o określonej moralności nagle przestaje istnieć...
Tommy Wirkola zaprezentował się szerokiej publiczności w 2009 roku za sprawą świetnej czarnej komedii Dead Snow. Twórca w obrazie z 2013 roku idzie tą samą drogą, tyle, że ma do dyspozycji hollywoodzkich aktorów, większy budżet i jeszcze bardziej wybujałą fantazję (Wirkola to także twórca scenariusza do Hansel and Gretel). Na swój sposób przerabia klasyczny utwór, ubarwia go do granic możliwości i trzeba przyznać, ze robi to z wielką wprawą.   Jego wizja świata z czarownicami i czarodziejkami (czarownice to panie praktykujące czarną magię, natomiast czarodziejki to poczciwe, dobre, bez ohydnego nalotu na zębach kobiety posiadające magiczną moc), trolami i bronią rodem z „Facetów w czerni” jawi się widzowi jako widowisko nastawione na zabawę, Co prawda szalona imprez ma kilka potknięć, momentów do przemilczenia ale w ogólnym rozrachunku potrafi umilić czas. 6,5/10