sobota, 7 lipca 2012

Nietykalni (2011)

Intouchables (2011) – nie przepadam za filmami tak popularnymi i chwalonymi jak ten, niechętnie zaglądam na podwórko, które z założenia ma mnie rozłożyć na łopatki, rozbawić i wprawić w idealny nastrój. Nonkonformistyczne podejście do spraw mniej lub bardziej istotnych nie pozwala się śmiać, wzruszać na dziele tak rozchwytywanym i modnym w środowisku blogerów. 
Tajemnica to domena kobiet, więc bez „kozyry” mogę napisać, że film mnie zachwycił, rozbawił, wzruszył, dał chwilę oddechu od codzienności, a narzekania z wstępu i moje niepoddawanie się owczemu pędowi w tym przypadku muszę włożyć między bajki. Francuzi sprawili, że kolejny raz czułem się na seansie jak zaczarowany, jako uczestnik w czymś pięknym, zabawnym i niegłupim. Wytwórcy najlepszych na świecie bagietek z prawdziwej historii zrobili interesujący film, który porywa szczerością, humorem i niefatalistycznym poglądem na poważną chorobę, a to świadczy o dystansie do samego siebie i wielkiej tolerancji w dobrym tego słowa znaczeniu.
Nietykalni to opowieść o przyjaźni dwóch mężczyzn, zrodzonej praktycznie od pierwszych chwil poznania się. Jeden z nich to sparaliżowany od szyi w dół milioner, a drugi zajmuje się życiem na ulicy i pobieraniem środków do życia z zasiłku. Twórcy nie meczą widza wydłużającymi się scenami, kiedy bohaterowie się poznają i powoli zaprzyjaźniają. Tutaj chemia jest od początku, mamy do czynienia z koalicją nieprzesłodzoną, szczerą i oddającą naturę obu postaci. Olivier Nakache, Eric Toledano jako autorzy oddają w sposób prawdziwy korelację pracodawcy z pracownikiem, pokazują jak odmienne światy mogą się wzajemnie uzupełniać, rozumieć i szanować. W perfekcyjny sposób potrafią wyśmiać wywindowane do niebotyczych cen dzieła sztuki, ośmieszyć konwenanse wyższych sfer oraz przedstawić codzienność człowieka z blokowiska.
Fabuła czasami idzie na skróty, są chwile delikatnie oderwane od rzeczywistości, ale te mankamenty wynagradzają aktorzy. Nietykalni to popis aktorski głównych bohaterów. François Cluzet jako osoba sparaliżowana gra tylko twarzą, aczkolwiek robi to na tyle przekonująco, że wiara w jego kalectwo nie wymaga wielkiej wyobraźni. Główne postaci są dwie i choć się nawzajem równoważą i uzupełniają to jednak Omar Sy zawładnął ekranem. Aktor posiada nieskończony wachlarz mimiki twarzy, bawi najmniejszym gestem i sprawia, że chce się go oglądać. Polecam, wspaniałe kino. 8,5/10