wtorek, 10 sierpnia 2010

Kick-Ass, Clash of the Titans.

Kick-Ass (2010) - następujące produkty wrzucić do garnka: ścieżkę dźwiękową z utworami rockowymi, symfonicznymi, utworem The Prodigy, oraz motywem z westernu; miłosną historie nastolatków; sceny z konkretnego filmu o zwalczaniu przestępczości mafijnej; super bohaterów; ciekawy scenariusz; fabuła dla nastolatków; fabuła dla wymagającego widza; humor; groza; tryskająca krew niczym w „Spartacusie”. Dokładnie wymieszać, gotować 2 godziny i voilà, powstaje wybuchowa mieszanka umilająca romantyczny wieczór we dwoje.
Naprawdę miałem niezły ubaw oglądając Kick-Ass. Przed filmem obawiałem się gry jednego aktora, z kamiennym, wiecznie niezadowolonym wyrazem twarzy, lecz tym razem Nicolas Cage spisał się na medal. Aczkolwiek palmę pierwszeństwa dzierży tutaj Chloe Moretz w roli Hit-Girl, dziewczyna ma talent. 8/10

Clash of the Titans (2010) – ciesze się, że ominęło mnie zamieszanie z wersją 3D, która tak naprawdę nie była prawdziwym kinem w trzech wymiarach. Starcie Tytanów, zobaczyłem w wersji jaką w kinach oglądamy od lat i to mi w zupełności wystarczyło do miłego spędzenia kilku chwil w boskim towarzystwie.
Wiec co dostajemy w zamian za brak okularów na nosie przez cały seans? Rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Film o prostej konstrukcji, od jednego punktu do następnego i tak do osiągnięcia celu przez głównego bohatera z dobrymi efektami i ciekawym mitologicznym klimatem. 6/10