poniedziałek, 3 czerwca 2013

Ralph Demolka (2012)


Wreck-It Ralph (2012) – wytwórnia Disneya zabiera nas tym razem do świata gier komputerowy, do salonu gdzie znajdują się automaty mające kilka dekad na karku, jak i te bardziej współczesne maszyny z nienaganną grafiką. Tytułowy Raplh, należy do starej gwardii, składa się z kilku pikseli i jest antybohaterem, co po kilkudziesięciu latach zaczęło mu doskwierać. Chce zmienić swój profil, chce być pozytywny i mieć normalne życie. Tak, tak życie. Ponieważ
aktywność cyfrowych bohaterów nie spada kiedy człowiek zamyka salon. Tam w czeluściach elektroniczny podzespołów sporo się dzieje. Postacie przemieszczają się między grami, chętnie korzystają usług Tapper, który w profesjonalny sposób podaje chmielowy napój, czy też chodzą na spotkanie anonimowych antybohaterów by wyżalić się Packmanowi, pełniącego rolę gospodarza i powiernika.
Twórcy obrazy, serwują widzowi standardową śpiewkę o potrzebie zmian, ich konsekwencjach, by w końcu dojść do wniosku, iż najważniejsze jest to by żyć zgodnie z swoimi zasadami. To co mnie urzekło w tej produkcji, oprócz oczywistych przesłanek, to właśnie fakt uzmysłowienia młodszej widowni, że w świecie gier nie zawsze było tak jak dziś. Bezprzewodowy pad nie był normą, za granie trzeba było słono płacić i przede wszystkim wirtualny świat nie był na wyciągnięcie ręki, potrzeba było więcej fatygi niż dziś by w nim uczestniczyć, a zgrabne posługiwanie się śrubokrętem było istotnym atrybutem gracza. Ralf demolka to ukłon i podziękowania za to co już było w świecie gier, za kultowe wydawnictwa tkwiące w naszej świadomości do dziś. Ale to także ukazanie, że nowe jest nieuniknione, że nieuchronnie wchodzi w nasze życie, ale dużo lepiej w nim uczestniczyć mając świadomość historii.
By zachęcić do oglądanie wspomnę jeszcze o bardzo dobrym dubbingu, bo ten znowu się sprawdził. Jolanta Fraszyńska idealnie wpasowała się w rolę, a Olaf Lubaszenko wychodzi na aktora którego lepiej słuchać aniżeli oglądać. 7/10