czwartek, 4 listopada 2010

Splice (2009), Cool Hand Luke (1967).

Splice (2009) - modyfikowana żywność leży na pułkach sklepowych, naukowcy informują nas, że znaleźli nowy gen, że wiedzą za co jest odpowiedzialny, a do powołania nowego życia „wystarczy” laboratorium i odrobina szczęścia. Pamiętacie słodką sklonowaną owieczkę? To już dobre kilka lat temu, dziś oficjalnie nie mówi się o klonowaniu ale czy temat jest martwy tego już zwykły zjadacz chleba nie wie.
Twórcy filmu zrobili jeden krok dalej, podają na tacy co może się wydarzyć gdy ludzie zaczynają być sprytniejsi od natury od naturalnych kolei rzeczy. Przedstawiają swoją wersję laboratorium, eksperymenty w trakcie których powstaje nowe życie, a ambitni naukowcy za wszelka cenę chcą zrobić coś więcej, pójść jeszcze dalej. Sprawdzić co powstanie z połączenia ludzkiego DNA z zwierzęcym.
Film zaintrygował mnie od pierwszego obejrzanego zwiastuna, głównie za sprawą ciekawego tematu. Od strony fabularnej, „Istota” prezentuje się dobrze, mimo kilku absurdów, np jak to możliwe, że dwoje ludzi pracuje nad zaawansowanym projektem po godzinach i nikt tego nie zauważa. Reżyser przeprowadza nas gładko przez seans, sprawia, że interesuje nas zakończenie historii. Dzieło jako całość prezentuje się naprawdę przyzwoicie, aczkolwiek najlepsze i najważniejsze w tym wszystkim jest to, że zmusza do myślenia, porusza naszą wyobraźnie i wskazuje: co by było gdyby? A jeszcze jedno: scena z Adriene'm Brody, gdzie spoufala się z „nowym stworzeniem” ostro wbija się w pamięć! 7,5/10

Cool Hand Luke (1967) – czasami warto sięgnąć po starszy film, ale nie po klasyka co to wszyscy go znają, nie po dzieło przełomowe ale po obraz który został nakręcony innymi sposobami co dzisiejsze produkcje, który po prostu jest dobry. Takim właśnie dziełem jest opisywany film z Paulem Newman w roli głównej.
Tytułowy „Nieugięty Luke” zachowuje się jak rozkapryszony 15 latek. Jest lekko duchem, nie potrafi się nudzić, wymyśla na poczekaniu sytuacje za które często musi płacić wysoką cenę. Główny bohater trafia do więzienia gdzie jego stosunek do życia i łamanie reguł na każdym kroku, komplikuje jego życie wśród strażników więziennych.
Ciesze się (który to już raz?), że znalazłem perełkę, dobrze zobaczyć ikonę kina, w roli która odbiega od kanonów amerykańskiej postawy. Obraz z lat 60 tych, gdzie zasady hipisowskie zaczynały przybierać na sile co moim zdaniem ukradkiem przedstawia nam reżyser. 7/10