niedziela, 29 maja 2011

Siła Magnum (1973)

Magnum Force (1973) - Magnum, kaliber 44 i jego właściciel na tyle spodobali się publiczności, że postanowiono nakręcić drugą część przygód inspektora Callahana. Znowu przyjdzie mu się zmierzyć z niedoskonałościami prawa, okaże się, że najprostsze rozwiązanie jest najbardziej właściwe.
San Francisco wstrząsa fala brutalnych morderstw, a inspektor nie może nad nimi pracować ponieważ został odsunięty z wydziału zabójstw. Dociera jednak na miejsce zbrodni, „rzuca” fachowym okiem i jak gdyby nigdy nic udaje się do baru szybkiej obsługi, gdzie serwują najlepsze kanapki w mieście. Ulubiony bufet znajduję się na lotnisku, Harry mimo, że przed momentem widział miejsce brutalnej zbrodni, pochłania ulubiony przysmak. Podobnie jak w pierwszej części tak i tutaj inspektor całkowicie przypadkiem ratuje życie innym. Jak lotnisko, to i samoloty, a jak samoloty to i porywacze. Callahan sugeruje obsłudze lotniska, że uda się na pokład w roli kapitan samolotu i spróbuje rozwiązać ciężka sytuację. Siada za sterami maszyny i już ma wystartować, aczkolwiek okazuje się, że przecież tego nie potrafi, wciska hamulec, wszyscy się przewracają, a on ratuje kilkadziesiąt pasażerów od podróży pod przymusem.
Trochę się rozpisałem o scenie która niczego do filmu nie wnosi, ale z drugiej strony nie zdradza fabuły. A ta jest na tyle mało skomplikowana, że mogę tylko wspomnieć, że w głównym wątku wystąpią policjanci oraz przestępcy, a Harry będzie musiał to wszystko poukładać i ocenić co jest bardziej słuszne i wybrać mniejsze zło.
Siła Magnum w reżyserii Teda Posta nie różni się za bardzo od dzieła Dona Siegiela (reżyser Dirty Harry). To podobny klimat, choć tym razem twórca zaoszczędził widzowi nadmiaru nocnych, źle doświetlonych scen. To także fabuła nie wymagająca większego skupienia podczas oglądania, z niestety ale słabszą ścieżką dźwiękową. Muzyka już nie jest tak soczysta jak poprzednio, dźwięki bardziej wytłumione, nie do końca spełniają swoją rolę.
To dopiero drugi film z serii, a ja już wiem, że mam do czynienia z kinem nie najwyższych lotów, które trzeba lubić lub darzyć odtwórcę głównej roli sympatią. To wystarczy by nacieszyć zmysły podczas seansu. 7/10