środa, 23 maja 2012

Wymyk (2011)

Wymyk (2011) – po seansie, z resztą podczas tych kilkudziesięciu minut spędzonych przed tv też, nasunęło się klika wniosków. Okazuje się bowiem, że uwielbiam dźwięk „pędzącego” składu kolejowego, to muzyka dla mych uszu. Nie to co ten mechaniczny, wyalienowany świst francuskiego TGV. Marian Dziędziel to aktor charakterystyczny, posiadający specyficzną manierę w głosie, więc umieszczenie artysty w roli ojca po wylewie z sparaliżowaną jedną stroną ciała to jakiś mało zabawny żart. I trzeci najbardziej związany z fabułą fakt jest taki, iż nigdy nie można mieć pewności jak zakończą się wybory jakich dokonujemy, a często konsekwencje przerastają nasze wyobrażenia.
Taki tok myślenie przedstawia Greg Zglinski, jako reżyser i scenarzysta obrazu. Przedstawia lawinę wydarzeń których nie można zatrzymać, na które nie ma się wpływu. Demonstruje jak z błahej sytuacji (rozkraczony samochód na środku skrzyżowania) Bogu ducha winni bracia udający się pociągiem na spotkanie w urzędzie skarbowym, można po uszy wpaść w bagno. 
W przedziale - pojazdu szynowego w którym akcja tak naprawdę się zaczyna - kilku skretyniałych nastolatków chce pokazać kto jest kierownikiem składu. Jednemu z mężczyzn zmuszonych do podróż miejskim środkiem transportu ta sytuacja nie odpowiada. Stając w obronie molestowanej dziewczyny w przeciągu kilku chwil zostaje pobity i wyrzucony z pociągu, kiedy brat na całe zajście patrzy w osłupieniu.
Film nie zachwyca tempem, nie ma w nim niepotrzebnych świecidełek, jest do bólu ludzki i prawdziwym. Bohater który najbardziej ucierpiał w bójce, nie jest byłym żołnierzem, policjantem na emeryturze, tylko zwykłym obywatelem o złotym sercu. Ten drugi (kolejna ciekawa rola Więckiewicza) po otrząśnięciu się z szoku nie planuje latami krwawej zemsty, nie schodzi do podziemia by po latach wrócić i oczyścić swoje dobre imię. Zwyczajnie miota się po domu, nie ma pojęcia co dalej robić, poczucie winy staje się coraz bardziej dokuczliwe. Reżyser powoli stosunki rodzinne prezentowanych bohaterów, by obnażyć słabostki każdego z nich. W dosyć przystępny, szczęśliwie nie moralizatorski sposób ukazuje ludzkie odruchy, człowieczy instynkt kształtowany od narodzin.
Dobre polskie, niegłupie kino. 7/10