środa, 30 kwietnia 2014

Grawitacja (2013)


Gravity (2013) – dziś zazdroszczę widzom mającym niebywała sposobność zobaczenia filmu na wielkim ekranie, dziś (nie po raz pierwszy zresztą) jestem na siebie zły, że zamieniłem kinowy ekran na ledwie kilkadziesiąt cali. Ponieważ to co właśnie zobaczyłem wgniotło mnie w fotel (a miałem obawy przed seansem) i nawet nie chce myśleć co ów produkcja robi z widzem na sali kinowej. 
Fabuła filmu, z główną rolą Sandry Bullock jest o tyle nieskomplikowana co, w szczególności dla fana sci-fi, zwyczajnie fascynujące. Załoga wahadłowca modernizuje teleskop Hubble'a. Jako, że prace odbywają się w otwartej przestrzeni kosmicznej i akurat wtedy Rosjanie decydują się na wyłączenie swojego satelitę (czytaj: anihilacja powyższej), zaczynają się problemy. Zniszczony obiekt, zderza się z innymi na orbicie okołoziemskiej i powoduje niekontrolowane przez nikogo, siejące zniszczenie wysypisko śmieci. Na jego drodze znajduje się wahadłowiec, teleskop i wspomniana aktorka jako doktor Ryan Stone. Od tech chwili Stone będzie walczyć o życie, będzie zmuszona wydzierać każdą sekundę śmierci, by dotrzeć cało do ziemi.
Do tej pory oglądając produkcje z świata Star Treka (nawet najnowsze filmy) przestrzeń kosmiczna była czymś nienamacalnym, jawiła się niewyraźnie na ekranie i trzeba było wielkiego wysiłku wyobraźni by poczuć się częścią opowieści. Grawitacja przekreśla te wszystkie obrazy z jakimi miałem dotychczas do czynienia i otwiera nową erę ukazywania kosmosu. Jest dziełem, które nawet na sekundę nie pozwala zapomnieć gdzie się właśnie znajdujemy. Obraz, dopracowany do perfekcji, tak oczarowuje, że śledzenie historii staje się instynktowne. Nie wiadomo co nas do tego pcha, ale jasne jest, że trzeba dotrwać do końca. Bo to co właśnie przeżywamy jest hipnotyzująco piękne, bezczelnie wdziera się do naszego umysłu i zostaje tam jeszcze na długo po zakończeniu seansu. Zaraz po, wystarczy odpalić ścieżkę dźwiękową, a nasza podróż zacznie się od początku. Wspaniały film 8,5/10