The Thing (2011) – znaczenie słowa kultowy, straciło na sile w czasach kiedy gwiazda może się stać każdy, a kino popularne z roku na rok obniża poprzeczkę. Jednakowoż film z 1982 roku, który opowiada historię po tej zastanej tutaj, jest ponadczasowy, uniwersalny i nawet oglądany po latach ma swoją siłę. Twórcy preqela mieli sporo odwagi, by odkopać coś wielkiego i nakręcić obraz dopełniający historię cenioną przez kinomanów, wchodząc na grząski grunt gdzie widza zna doskonale zakończenie. Przez co element zaskoczenia przestaje istnieć, a cała uwaga skupia się na rozwoju wydarzeń mających na celu eliminację mieszkańców bazy Thule przez tytułowe Coś.
Po wstępie, całkiem przystępnym z resztą, obraz zaczyna robić się mdły, mimo iż teoretycznie sporo się dzieje. Widać, że reżyser miał wizję wprowadzenia elementu zaskoczenia, tajemnicy ale na wysiłkach się skończyło. Mimo nadarzających się okazji by chwilę potrzymać odbiorcę fabuły w niepewności, szybko odsłania karty i przechodzi do neutralizacji postaci. Szkoda, że historia została tak spłaszczona i polegała na jak najszybszym dotarciu do końca który spaja oba filmy. Nie ma w sobie odrobiny klimatu obrazu z początku lat osiemdziesiątych, obraz zupełnie pozbawiony jest napięcia i to nie przez to, że znamy temat. Trudno odczuwać jakiekolwiek emocje podczas seansu ponieważ bohaterzy jak i cała historia jej nie posiadają. Nie potrafiłem polubić żadnej z postaci, nawet przybysz z kosmosu nie robił żadnego wrażenia ponieważ jego alienowatośc była nader silna. Jedynym sukcesem dzieła jet to, iż nie jest całkowitą klapą, ale to za mało by móc się cieszyć z oglądania. 5/10
2 komentarze:
Chłopak mnie zmusił do oglądania tego filmu. W ogóle mi się nie podobał. Nie dość, że nudny, to jeszcze w ogóle nie wywołał we mnie strachu. Kiepsko, kiepsko.
Podchodzac do tego filmu wiedziałem ci nieco o jego jakości, więc i rozczarowanie było mniejsze. Ale nie mogłem przepuścić okazji zobaczenia początku historii zaprezentowanej w The Thing z 1982 roku.
Prześlij komentarz