Unforgiven (1992) - stęskniłem się za westernem, za widokiem zapijaczony rewolwerowców, za charakterystycznymi przybytkami gdzie nie tylko w karty można pograć, za otoczką dzikiego zachodu. Wybór padł na obraz gdzie na stołku reżysera zasiadł, wymieniany w poprzednim wpisie, niezłomny Clint Eastwood z tą różnicą, że tutaj odgrywa dodatkowo jedną z głównych ról.
Akcja filmu dzieje się pod koniec XIX wieku w typowej dla swoich czasów mieścinie. Jedna z pań lekkich obyczajów zostaje brutalnie potraktowana przez swojego klienta. W ramach zemsty wynajmują Schofield Kid'a (Jaimz Woolvett aktorstwo poniżej oczekiwań, człowieka nie dało się polubić) by załatwił oprawców w sposób surowszy od tego jaką karę wymierzył im szeryf (Gene Hackman). Młody prosi o pomoc Billa Munny (Clint Eastwood), człowieka który jeszcze kilka lat wcześniej mordował po pijaku wszystkich którzy mu podpadli. Później poznał odpowiednią kobietę, przestał pić i zwyczajnie się zmienił. Początkowo odrzuca propozycję, jednak sytuacja finansowa zmusza go do wykonania zadania. Nie czując się w pełni na siłach, wiedząc, że potrzebuje sprawdzonego kompana broni, wciąga do zespołu Neda (Morgan Freeman), jego wiernego przyjaciela. W trójkę przyjdzie im się zmagać z mężczyznami którzy skrzywdzili kobietę, ale także z szeryfem nie uznającym kompromisów, jeśli chodzi o swój zawód.
Film powstał gdy boom na westerny dawno się już skończyła, więc twórcy musieli uderzyć mocno już na samym początku. Przeglądając listę aktorów uczestniczących w przedsięwzięciu można śmiało powiedzieć, że im się udało, ponieważ zgromadzenie na jednym planie aktorów pokroju Eastwooda, Hackmana oraz Freemana to wielkie wydarzenie i dobry prognostyk na końcowy sukces. Aktorzy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, dawno nie widziałem tak przekonująco wyglądających kreacji, zagranych przez aktorów mających młodzieńcze lata dawno za sobą.
Obsada to jedno, drugie to porządna fabuła i tutaj także strzał w dziesiątkę. Scenarzysta wpuścił odrobinę świeżego powietrza w skostniałą konwencję westernu. W Bez przebaczenia nie uświadczymy nawracających się na dobrą drogę kowbojów, bogobojnych szeryfów, o żadnej z postaci nie możemy powiedzieć, że jest kryształowo czysta czy też do cna zła. Zapomnijmy także o gorącym klimacie zachodu, dostajemy za to deszczowa pogodę, śnieg, a sceny strzelanin ani przez chwile nie wyglądają na zabawne, są konkretne i brutalne. Unforgiven to pomnik dla filmów z przeszłości, pozwala myśleć o westernach jak o poważnych produkcjach, gdzie spożywanie whisky i pojedynki w południe to nie wszystko. 8/10
1 komentarze:
Cudowny western! Eastwood postawił na wiarygodność psychologiczną bohaterów i brudny, gęsty klimat i efekt jest moim zdaniem oszałamiający. Podoba mi się to co napisałeś pod koniec- dla mnie również to był pierwszy western, który potraktowałem tak bardzo na serio. Widać, że ta historia dużo dla reżysera znaczyła. Oscary w pełni zasłużone. 9/10
pozdrawiam :-)
Prześlij komentarz