
Tytułowy lanchbox, jak sama nazwa wskazuje to pojemnik na żywność, a w tym przypadku mamy do czynienia z odrobinę bardziej zaawansowanym, aniżeli nasze pudełeczka na kanapki z żółtym serem. Jako, że akcja filmu dzieje się w Mumbaju, ów pojemniki rozwożone są przez kurierów i trafiają pod konkretnego odbiorcę, przeważnie. Ten konkretny znalazł się na biurku dojrzałego mężczyzny, który miłosne podchody ma już dawno za sobą i stał się zaczątkiem uczucia kiełkującego na oczach widzów. Znając zarys scenariusza obawiałem się dwóch spraw mogących niekorzystnie wpływać na autentyczność filmu. Pierwsza dotyczyła samych Indii, gdzie status kobiety nie jest do końca komfortowy, a co za tym idzie romansowanie zamężnej kobiety jest odbierane dużo bardziej surowo, porównując chociażby do europy. Druga szpilka, mogąca drażnić to fakt wynikający z pierwszej obawy: banalne zakończenie. Żeby szybko rozwiać wątpliwości wyjaśniam, końcówka świetnie wpasowuje się w klimat i nie przygnębia bylejakością. A co się tyczy roli kobiety, potraktowano ją bez wgłębiania się w kulturę, co szczerze mówiąc wychodzi na dobre filmowi. Wedle powyższego otrzymaliśmy ponad stu minutowe interesujące opowiadanie, które nie obarcza ciężarem świata w jakim istnieje. 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz