
Akcja zaczyna się pośrodku pustynie. Faceta z amnezją zaczepia trzech drabów szybko dochodząc do wniosku, że samotny kowboj może być poszukiwany i sakiewki za niego można napełnić. Ten co to nie pamięta co jadł na śniadanie w ciągu kilku sekund likwiduje przeciwników i udaje się do najbliższego miasteczka w celu ustalenia szczegółów z swojej przeszłości. Gdy dociera do bliżej nie określonej mieściny, nowe ja, wrzuca go wir wydarzeń. Wieczorem jest już u szeryfa na garnuszku. I wtedy pojawiają się obcy.
Jak już nieraz wspominałem moja sympatia do aktorów wpływa na odbiór obrazu. Tutaj wielbiąc prezentowane gatunki miałem spory problem z obsadą. Daniel Craig nie potrafi wkupić się w moje łaski, Olivia Wilde nie powoduje zgięcia w kolanach z zachwytu, a i aktorsko mnie męczy. Światełkiem w tunelu był Harrison Ford. Nie przypomina swoją grą profesora Indiany, ale posiada przebłyski chęci pracy i kilka minut należało do niego. Wspomniana ostatnia scena, to godna podziwu sekwencja. właściwie dawkująca akcję nie wstydząc się przy tym brutalności. Początek i rozwinięcie miotają się pomiędzy niby to wesołym westernem, a miernym sci-fi. W moim odczuciu filmowi brakowało mroku, poważnego podejścia do problemu. Wiem, że moje podejście kłóci się z zaprezentowanym, ale gdyby tą ścieżką poszła fabuła pewnie los bohaterów byłby mi bliższy. 5/10
2 komentarze:
Ja się bawiłam nadzwyczaj dobrze, bo dostałam to czego chciałam. Nie jest to film idealny, ale sympatia dla aktorów trzymała mnie do samego końca.
Jestem w stanie zrozumieć, że "Kowboje i obcy" nie podejdą pod każde gusta.
W filmach gdzie fabuła, rozwój wydarzeń nie do końca są dobrze zrealizowane, aktorzy potrafią podnieść poziom całości. Tutaj obsada mnie nie rusza w żaden sposób, więc i ocena taka jak każdy widzi.
Prześlij komentarz