Wall Street (1987) – już prawie miałem się zabrać za Pieniądz nigdy nie śpi, aż przy szukaniu o nim materiałów dowiedziałem się, że istnieje oryginał, pierwsza część. Będąc człowiekiem poukładanym, musiałem zapoznać się z obrazem z 1987 roku w reżyserii Olivera Stone.
Reżyser w głównych rolach obsadził, Charliego Sheena (Bud Fox) jako młodego, ambitnego maklera, który chce osiągnąć dużo więcej od tego na co pozwala mu praca w biurze maklerskim oraz Michaela Douglasa (Gordon Gekko), doświadczonego biznesmena. Fox jest człowiekiem ambitnym, upartym, zdaje sobie sprawę, że zarabianie wielkich pieniędzy musi się zacząć od znajomości, od kogoś kto wprowadzi go w świat wielkiego biznesu. Poznaje Gordona Gekko który staje się jego mentorem i wprowadza Fox'a w brutalny świat wielkiego biznesu.
Wydaje się, że świat przedstawiony w filmie nie odbiega od rzeczywistości, przekaz jaki niesie ze sobą jest do bólu oczywisty, mówi wprost, że w interesach liczny się tylko i wyłącznie pieniądz. Zysk z transakcji jest najważniejszy, tam nie ma miejsca na przyjaciół czy zaufanie. Twórcom udało się zainteresować widza, za sprawą dobrego scenariusza (mimo jego przewidywalności), dobrze dobranej obsady oraz miejsca akcji, dla mnie NY lat osiemdziesiątych zawsze będzie dobrze wpływał na klimat obrazu. Polecam, a ja czym prędzej zabieram się za Money Never Sleeps. 7/10
Wall Street: Money Never Sleeps (2010) – jest kontynuacją filmu opisywanego wyżej, opowiada co wydarzyło się na przestrzeni lat, a fabuła ląduje w 2008 roku. Opisywać jej nie chcę, żeby nie zepsuć obu części.
Pieniądz nigdy nie śpi, co tu dużo kryć jest słabszy, a wina moim zdaniem leży po stronie scenariusza. Film nie posiada dynamiki, potrafi przynudzać albo wywoływać emocje na siłę za pomocą szybkiego montażu w scenie po której bym się tego nie spodziewał. Za dużo w nim stricte technicznych szczegółów, zależności rynkowych których zwykły widz nie ma prawa znać.
Gdy przebrniemy przez te wpadki, możemy cieszyć się seansem, ciekawą intrygą, dobrym aktorstwem. Douglas grał w ciężkim dla siebie czasie (walka z chorobą) ale dał radę i chwała mu za to. Obawiałem się aktorstwa przyjaciela transformersów, okazało się jednak, że pan LaBeouf, zagrał z werwą, przekonaniem i ma u mnie plusik. Pojawił się także na kilka chwil Charlie Sheen, i choć ciężko to wytłumaczyć wolę jego aktorstwo z wcześniejszych lat.
Obraz jest przedstawicielem kina zrobionego dla pieniędzy, posiłkującego się dobrą pierwszą odsłoną Ogólny zarys jest dobry tylko te mniejsze klocki nie zawsze do siebie pasują bądź są wykonane z wątłego materiału. Aczkolwiek przypomnienie sobie czym zasłynął rok 2008 na światowych rynkach jest bezcenne. 5/10
1 komentarze:
Widziałem tylko kultową pierwszą część i również oceniam na siódemkę. Ten film jest w gruncie rzeczy typowym moralitetem, ale z kolei osadzonym w niezwykle ciekawym środowisku. No i znakomity Douglas.
Dwójki nie oglądałem i jakoś mnie nie ciągnie z racji tylu negatywnych opinii. O kryzysie znacznie ciekawszy mi się wydaje "Inside Job", który dostał w tym roku Oscara. Choć i pewnie na Stone'a się skuszę kiedyś przy okazji.
pozdrawiam
Prześlij komentarz