Novaya Zemlya (2008) – tytułowa nowa ziemia to odległy zakątek świata, przeznaczony dla najbardziej niebezpiecznych i nie dających się zresocjalizować przestępców. Projekt w którym biorą udział, zakłada przewiezienie ich z przepełnionych więzień, początkowo tylko rosyjskich, w odludne miejsce, zostawienie im najpotrzebniejszych rzeczy do przetrwania w surowym zimowym klimacie i zostawienia ich samych sobie. Komunikacja z pomysłodawcami eskapady więźniów ma odbywać się za pomocą boi komunikacyjnej, zakotwiczonej kilkaset metrów od plaży na której lądują tuż po przyjeździe.
Film produkcji rosyjskiej z ciekawą fabułą (przynajmniej na papierze) zapowiadał intesujące, męskie widowisko. I faktycznie obraz jest skierowany do męskiej części widowni, jest brutalnie, jest przemoc ale te ciekawe zazwyczaj aspekty samczego kina podane są w nijaki sposób. Od początku przeszkadzało mi nielogiczność całej operacji. W filmie jest mowa, o rezygnacji z kary śmierci w zamian za spędzenie wyroku na odludziu z podobnymi do siebie, bez kontaktu z światem zewnętrznym. Nie trzeba wielkiego psychologa, żeby odgadnąć iż zostawienie setki mężczyzn w jednym miejscu bez kontroli z zewnątrz może skończyć się tragicznie. Dalej, dziwiło mnie bardzo, jak szybko ktoś chciał dojść do władzy, potem jeszcze szybciej zginął, by za dwa miesiące od przyjazdu do obozu zjadanie ludzi nie było już barbarzyństwem. Może bym uwierzył w takie zezwierzęcenie w odległej przyszłości, kiedy to ziemia jest spustoszona przez wojny, kosmitów czy cokolwiek, a nie w XXI i to nawet przy tak specyficznej społeczności jaką mamy w filmie.
Musze powiedzieć, że całość wyszła słabo, z miernym aktorstwem z niepotrzebnymi wątkami, z szokowaniem na siłę. 4/10
Kray (2010) – kolejny obraz przyjaciół za wschodniej granicy, następny który mną nie wstrząsnął ale dał radość z oglądania. Opowiada historię weterana II wojny światowej, wielkiego entuzjastę parowozów który po wojnie ląduje w wiosce, miejscu odpracowywania grzechów względem Związku Radzieckiego różnej maści ludzi. Butkus ma zostać prawą ręka naczelnika, ma mieć pieczę nad parowozem którym jest jedynym środkiem transportu w radzieckiej tajdze.
Główną słabością obrazu jest scenariusz, nie żeby był zły, tylko wygląda jakby był pisany przez kilka osób i żadna nie zapoznała się z tym co napisał poprzednik. Oglądając Kray ma się czasami wrażenie, że oglądamy bezmyślnie posklejane sceny i nawet sam twórca nie wie o co dokładnie chodzi. Moim skromnym zdaniem fabuła jest za bardzo rozlazła, powinna skupić się na dwóch najciekawszych sprawach poruszanych w filmie. Na miłości głównego bohatera do parowozów i jego skomplikowanych relacjach z kobietami. Czyli dla każdego coś dobrego, żeńska publiczność może z zaciśniętymi kciukami śledzić miłosne podchody bohaterów, męska natomiast przyglądając się fachowym okiem, ile można wycisnąć z „odkopanej”, zdezelowanej lokomotywy.
Film mimo drobnych niedogodności, ciągnie do przodu machineria wprawiana w ruch przez głównego bohatera. To on skupia na siebie całą uwagę i jeśli lubimy oglądać niebanalny romans, ogromne radzieckie parowozy w klimacie lat powojennych, z tajgą w tle to serdecznie zapraszam. 6/10
1 komentarze:
Niestety żadnego z tych filmów nie widziałam. Pierwszy wyraźnie w męskich klimatach, ale ten drugi ... kto wie ) Może się skuszę!! :) Pozdrawiam
Agata
Prześlij komentarz