sobota, 26 października 2013

To już jest koniec (2013)


This is the End (2013) – poważnie, komedia roku? Jeśli tak, to albo ja nie mam poczucia humoru, albo klakierzy tegoż dzieła, oglądali je wieczorową porą budząc się rano z bólem głowy. Nie widzę innego wytłumaczenia. Nie przyjmuję argumentu typu: to przecież satyra na hollywoodzkie życie, więc musi być przepych i przesada. Bo choć pomysł na autoironię jest ok, tak rozwój fabuły z minuty na minutę staje się coraz bardziej żałosny. Odbiór historii staje się akceptowalny (w sensie bezkrytycznym), tylko pod wpływem nadmiaru kofeiny i cukru w krwi.
To już jest koniec, to film z dziedziny jeśli mnie lubisz jesteś cool, jeśli nie, schowaj swój smutek do szafy – siebie samego też możesz tam umieścić. Tak też się czułem. Do teraz siedział bym w ów szafie gdyby nie to, że płyta w odtwarzaczu sama się nie zmieni. Nie zaprzeczam, że obraz ma swojej momenty i potrafi chwilami, podkreślam chwilami rozbawić. Danny McBride oraz Michael Cera wykorzystali swoje pięć minut na ekranie w sposób znakomity. Ich epizody to także totalne przegięcie, ale trwające na tyle krótko, że nie potrafiło zmęczyć. Szkoda, ze nie można tego powiedzieć o reszcie składu aktorskiego. 
Zmęczenie materiału, ujeżdżanie jednego konia w nieskończoność to hasła przewodnie idealnie opisujące film. Można się pośmiać, można stwarzać irracjonalne sytuacje, które w swym szaleństwie są zabawne, ale trzeba znać umiar. 5/10

środa, 16 października 2013

Star Trek: Następne Pokolenie (1987-1994, sezon 3)


Star Trek: The Next Generation (1987-1994, sezon 3) – przy opisywaniu poprzedniego sezonu wspomniałem, że kończący epizod nie wyróżniał się niczym szczególnym, za to sam sezon był wyśmienity. Trzeci natomiast ma odwrotną tendencję. Ostatni odcinek serii to świetne i emocjonujące widowisko (będące tylko częścią pierwszą opowieści, dziś mając przygotowane DVD z czwartym sezonem rozwiązanie problemu znałem już po 45 minutach, ale współczuje tamtejszej publiczności, która musiała dłużej czekan na emisje w tv) kończące sezon przeplatany epizodami stojącymi na różnym poziomie. Średnia i tak wypada przyzwoicie, aczkolwiek zdarzały się momenty nudy, a historie prezentowane przez scenarzystów bywały mało wciągające. Tyle, że w tym przypadku trzeba usprawiedliwić twórców. Stworzyli bowiem 26, tak dokładnie dwadzieścia sześć ponad czterdziesto minutowych odcinków, co na dzisiejsze standardy jest liczbą znaczną, więc i lekki spadek formy jest zrozumiały.
Trzeci sezon to w dalszym ciągu opowieść o odkrywaniu, poszerzaniu granic wszelkiego typu. Tutaj, podobnie jak w poprzednim sezonie spotkamy Q, starającego się wywrócić świat do góry nogami oraz poznamy bezlitosne oblicze Borg. Odcinki z tymi postaciami niezmiennie należą do najlepszych, ale jest jeszcze kilka równie wybitnych, więc zapraszam na ten długi ale i owocny sezon. 7,5/10

środa, 9 października 2013

W ciemoność. Star Trek (2013)


Star Trek Into Darkness (2013) – druga część „nowego” Treka to tak naprawdę pierwsza (magia kina), poprzedzająca wydarzenia z obrazu Gniew Khana (1982), gdzie kapitan Kirk ma do wyrównania rachunki z potężnym przeciwnikiem. Teraz w XXI wieku, za sprawą dosyć zawoalowanych okoliczności poznajemy przyczyny tegoż spotkania. 
W dalszym ciągu słysząc kapitan Kirk, Spock czy też kiedy wspomina się o doktorze mam na myśli aktorów wcielających się w te role jako pierwsi. Nowe pokolenie nie jest jak stara gwardia z Wiliamem Shatnerem na czele, ale powoli (w końcu to dopiero druga odsłona) zaczynam się do nich przekonywać. Symbolicznym łącznikiem miedzy starym, a nowym, między tym co wielbimy, a tym co chcemy wielbić jest postać w jaką wciela się Simon Peg. To jego rola, jego postać przyzwyczaja widza do nowej odsłony statku Enterprise, co dla zatwardziałych fanów nie jest łatwe.
Star Trek: W ciemność, to pomijając nostalgię za czasami gdzie świadomość o szkodliwości i niebezpieczeństwie pewnych substancji nie była pospolita, jest całkiem udanym filmem. Jasne, że twórcy posiłkują się amerykańskim przywiązaniem do najnowszej historii, ale zwyczajny europejczyk także da sobie z nią radę. Kto w końcu nie pamięta wydarzeń z 11 września, które wyglądały łudząco podobnie do ostatnich sekwencji w filme. Twórcy ID wykorzystali także inny motyw z historii działań około wojennych, kiedy w drugiej części filmu jeden z bohaterów zostaje uwięziony w skażonym radioaktywnie pomieszczeniu. Jednoznacznie przywodzi to na myśli obraz K-19 i wydarzenia 1961 roku. Nie mnie decydować czy to  rodzaj hołdu dla załogi Radzieckiego okrętu  podwodnego, czy tylko zapożyczenie, ale z pewnością to ukłon w kierunku tegoż wydarzenia. 
Wspaniałe widowisko. Na seans zaprasza zagorzały fan oryginalnego Star Treka. 8/10

wtorek, 1 października 2013

Star Trek: Wojna o pokój (1991)


Star.Trek.VI: The Undiscovered Country (1991) – dziś, ciężko sobie wyobrazić sytuację by któraś z filmowych serii liczyła ćwierć wieku (z małymi wyjątkami oczywiście). Co jeszcze bardziej nieprawdopodobne, w tym czasie nie uległa zmianie ekipa aktorska. Początkowo w telewizji później na dużym ekranie, ta sama obsada zabierała widza na tułaczkę po bezkresnym kosmosie. Co prawda niektórzy aktorzy już do końca swoich dni zostaną jedną z postaci Treka, aczkolwiek na ekranie nigdy nie dali tego odczuć, role zawsze były zagrane na 100 procent. Twórcom nie przeszkadza czas działający na niekorzyść aparycji artystów, tu nie o to chodzi. Większe znaczenie ma charyzma postaci ich prawdziwe zaangażowanie.
Pożegnalny „odcinek” rozprawia się z ważnym momentem w historii Federacji. Dochodzi bowiem do zawieszenia broni między Federacją a Klingonami. Współpraca zaczyna się w sposób odwrotny do zamierzonego. Podczas eskorty Klingońskiego statku przez Enterprise dochodzi do tajemniczego ataku, ginie ważna osobistość w szeregach nowego sprzymierzeńca, a za zbrodnię oskarżony zostaje kapitan Gwiezdnej Floty.
Wojna o pokój z godnością żegna się z widzem. Film posiada wszystkie elementy, które w poprzednich dziełach zadziałały. Niegłupia fabuła połączona z specyficznym humorem sprawdza się po raz kolejny. Szósta fabularna odsłona serii to pożegnanie się z dotychczasową obsadą. Seria miała kilka potknięć, ale żadne z nich nie dotyczyło obsady, ta zgrana paczka przyjaciół nigdy nie dała po sobie poznać, że ma dość i za to wielkie podziękowania! 7/10