czwartek, 16 maja 2013

Star Trek: Następne pokolenie (sezon 2)


Star Trek: The Next Generation (1987-1994, sezon 2) – finał sezon, w odróżnieniu od dzisiejszych serialowych hucznych końcówek nie odznaczał się niczym ciekawym i śmiało można powiedzieć, że był najsłabszym odcinkiem z całego sezonu. Szczęśliwie był to tylko wyjątek od reguły, bowiem odcinki emitowane pod koniec lat osiemdziesiątych to kopalnia błyskotliwych pomysłów, ciekawych rozwiązań i inteligentne wykorzystanie możliwości jakie daje świat sci-fi. 
Oglądanie drugiej odsłony Następnego Pokolenia przebiega nadzwyczaj gładko i przyjemnie. Oglądając odcinek za odcinkiem zatrzymałem się dopiero na dziesiątym z przeświadczeniem, że tutaj coś twórcom nie wyszło. To coś to  metamorfoza jednej z postaci w stwora, jak i sama poczwara, wywołująca raczej śmiech u widza aniżeli przerażenie. Dalej było już tylko lepiej, do samego końca nie odnotowałem większych wpadek, dłużyzn czy nudy. Co więcej, zaskoczył mnie występ Whoopi Goldberg (nie tyle aktorstwo, co sama niespodziewana obecność na pokładzie USS Enterprise), oraz po raz wtóry nie mogłem wyjść z podziwu dla fantazji z jaką scenarzyści podchodzą do tworzenia i pisania roli oponentom, którym przyjdzie się zmierzyć z załogą pod dowództwem kapitana Picarda.
A jeżeli miałbym wskazać najlepszy odcinek serii, to byłby to ten z numerem 16, o wiele mówiącym (dla znających temat oczywiście) tytule Q. Tym razem osobowość, wszechobecny byt zabiera ekipę Enterpris'a w daleką podróż po kosmosie w rejony gdzie można spotkać jedną z najgroźniejszych ras w galaktyce, Borga.  Fakt, że strona wizualna nie jest tak mroczna, a klimat tak ciężki jak w kilku odcinkach serii Voyager, to jednak na pochwałę zasługuje sam fakt wplecenia w opowieść tak potężnego rywala. Ów zabieg daje widzowi wiele radochy, czyni odcinki emocjonującymi, bardziej dramatycznymi, a takich podobnież należy się spodziewać w następnych sezonach. 8/10