Fargo (1996) – plan był prosty: główny bohater potrzebuje na szybko pieniędzy, zleca porwanie swojej żony. Okup ma zapłacić teść, a kasa zostać podzielona fifty fifty między mężem a porywaczami. Sprawa szybko się komplikuje i z niewinnego porwania staje się historią o poważnych czynach i konsekwencjach. Scenariusz do filmu napisało życie, więc nie będę go chwalić, aczkolwiek realizacja i przekazanie widzowi tematu jest na najwyższym poziomie.
Bracia Coen prezentują opowieść bez żadnych upiększaczy czy dłużyzn, zawarli całą historie w 90 minutach, bez skrępowania zapodają widzowi kolejne fakty z wydarzeń z 1987 roku w malowniczym miasteczku Fargo w Północnej Dakocie. Każda postać ma swoje pięć minut w filmie, nawet mąż głównej bohaterki, robiący jajecznice ciężarnej żonie wczesnym rankiem jest ciekawą kreacją. Fabuła wciąga od pierwszych minut i trzyma w napięciu do końca seansu. Budowanie klimatu należy do najlepszych jakie ostatnio widziałem, po takim filmie chce się więcej dzieł Coenów. Polecam 9/10
Prime (2005) – reżyser obrazu, czyli Ben Younger nie wsławił się żadnym dziełem, Serce nie sługa także przeszło by bez echa gdyby nie dobrze obrana obsada. Film pociągły i uratowały od zapomnienia Meryl Streep oraz Uma Thurman. Zagrały przekonująco, zabawnie miło było oglądać z jednej strony wyśmienity warsztat, z drugiej niebanalną urodę. Każdy może sobie sam dopasować co pasuje do której aktorki.
Film opowiada o 37 letniej kobiecie sukcesu, której życie sercowe zaczyna się od nowa po właśnie podpisanych dokumentach rozwodowych. Na drodze spotyka młodego mężczyznę i mimo wielu wątpliwości angażuje się w związek. Rafi, bo tak nazywa się główna bohaterka, uczęszcza na sesje terapeutyczne, dzieli się z swoimi lekarzem przemyśleniami, szczegółami z życia z nowym partnerem i szuka usprawiedliwienia dla zaistniałej sytuacji.
Pierwsze kilkadziesiąt minut to miłe dla oka aktorstwo, interesujący obyczaj bo na pewno nie komedia i pomimo standardowych rozwiązań scenariuszowych dobrze się ogląda. Jest jedno, co potem było wręcz oczywiste, zaskoczenie, wręcz przewrót fabularny i zapowiada się naprawdę dobrze. Lecz im dalej w las tym reżyser zaczyna się gubić, nie może się zdecydować czym ma być film. Przechodzi z lekkiego klimatu w bardziej poważny, muśnie go, by za chwile powrócić do poprzedniego.
Moja ocena całości, została popsuta właśnie przez ww wątpliwości, niezdecydowanie autora, który początkowo sprzedaje nam przyzwoity obraz, by potem, nie wiadomo po co go komplikować. 6/10
Mam zaszczyt zakomunikować, że Fargo to setny film jaki pojawił się na blogu :)