poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rzeź (2011)

Carnage (2011) – siedemdziesiąt dziewięć minut przypadające na seans to stanowczo za mało. Praktycznie tylko jedna lokacja także nie zapowiada intensywnych przeżyć. Wliczając to, że moja sympatia do aktorów odtwarzających główne role zamyka się, na upartego w cyfrze dwa, a wieczór poprzedzający poranne oglądanie dzieła Polańskiego spędziłem w 38,5 stopna gorączki i wielkiej walce z temperaturowymi omamami nie nastrajał optymistycznie. Szczęśliwie świt przywitałem dniem wolnym od pracy, lepszym samopoczuciem co musiało zakończyć się wizytą w kinie, trzymając zaraźliwe ustroństwa przy sobie.
Film powstał na podstawie sztuki teatralnej Yasminy Rezy, konwersja tegoż przedsięwzięcia na duży ekran udała się reżyserowi nadzwyczaj udanie. Ani przez moment nie jesteśmy znużenie miejscem akcji. Mimo, że wszystko dzieje się w mieszkaniu, aktorzy są rozmieszczani w różnych pomieszczeniach, w przeróżnych lokacjach tego samego pokoju, że miejsce wydaje się nie mieć granic. Obraz charakteryzuje się tak ogromną ilością dialogów, tak wielką mnogością sytuacji, niuansów w zachowaniu bohaterów, iż czas trwania seansu wydaje się być dłuższy od tego faktycznego, co tutaj jest dobrodziejstwem.
Najważniejszym i najbardziej trafnym argumentem przemawiającym za tym, że mamy do czynienia z nietuzinkowym kierownikiem planu, jest sposób w jaki sprowadzenia ludzi, tak zawodowo i społecznie różnych do wspólnego mianownika. Nie jest istotne czy sprzedaje się sprzęt AGD, czy handluje akcjami na giełdzie, człowiek postawiony nad przepaścią, przyparty do muru w atmosferze gdzie alkohol jest niczym przysłowiowa oliwa, zawsze pokaże swoje prawdziwe ja. Dodając do tego końcową puentę, zakończenie na które wpadli tylko chłopcy o których to całe zamieszanie powstało, widz otrzymuje wyborne widowisko. 7,5/10