wtorek, 25 lutego 2014

Iron Man 3 (2013)


Iron Man 3 (2013) – po bardzo przeciętnej drugiej części, Iron Man ocieplił swój wizerunek w Avengersach z 2012 roku. Wreszcie był zabawny w niewymuszony sposób i jako jedna z wielu postaci na ekranie, kilka scen ewidentnie należała do bohatera wspomaganego zaawansowaną technologią. Trzecia odsłona przygód Tony'ego Starka podtrzymuje dobrą passę, daje kinomanom, widowisko jakiego można oczekiwać od tego typu produkcji i stanowi godne zwieńczenie trylogii.
W tym miejscu notatkę można by zakończy i to bez krzywdy dla obrazu, by jednak oddać sprawiedliwość twórcom należy wspomnieć o kilku szczegółach, które sprawiły, iż to rozdmuchane do granic ludzkiej percepcji widowisko daje się oglądać bez większego uszczerbku dla zdrowia. Całe zamieszanie, przerost formy nad treścią, przesadę w praktycznie każdym kwadransie seansu ogarnia Robert Downey Jr.. Udaje mu się doskonale omamić widza, zaczarować swoimi komentarzami, że nie trzeba odwracać głowy od ekranu z nadmiaru dziur w fabule i irracjonalnych rozwiązań. Tak dobrze napisana rola, jak i jej odegranie są magnesem przyciągającym do obcowanie z Iron Manem AD 2013. Reszta dorosłej obsady także spisuje się poprawnie, potrafi umilić chwile kiedy Downey'a nie ma na pierwszym planie, ale to najmłodszy uczestnik filmu skrada drugie miejsce na podium. Młodziutki Ty Sympkins mimo swojego wieku poradził sobie z rolą, która tylko na pierwszy rzut oka wygląda na łatwą.
Efekty specjalne dziś już szokują, nie zapierają niczego w piersiach ale są nieodłączną częścią blockbusterów. I tak naprawdę są dobre wtedy kiedy są niewidoczne dla widza. Tutaj możemy obserwować sporo potyczek w powietrzu, jeszcze więcej wybuchów i zmasowanej rozwałki szczęśliwie poskładanej w idealnej harmonii z fabułą. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić na ten przerośnięty testosteronem seans. 7/10

czwartek, 20 lutego 2014

LEGO® PRZYGODA (2014)


Lego: The Movie (2014) – nigdy nie byłem fanem plastikowych ludzików i nie ma to nic wspólnego z brakiem wyobraźni. Będąc pacholęciem nie miałem dostępu do Duńskich produktów, a kiedy stało się to możliwe zajmowały mnie już inne zabawki, nie koniecznie do kupienia w tzw „zabawkowym”. Co jednak w ogóle nie przeszkadzam mi w tym by wielbić  żółte, tylko z pozoru zwyczajne, cacka. Podziwiam Skandynawów za to jak potrafią dbać o swój sympatyczny produkt i umieszczać go w tak wielu strefach kulturalno-rozrywkowych. Robiąc to z rozmachem, pomysłem, humorem i wyczuciem potrzeb fana kreatywnej zabawy.
Głównym prowodyrem przygody jest Emmet, jeden z miliona klockowych postaci, nie mylić z jeden na milion. Jako prostolinijny robotnik idzie przez życie tak jak mu zagrają. Dosłownie, w kółko słucha jednego przeboju, ogląda ten sam program w TV i godzi się płacić za kawę niebotyczne sumy, tylko dlatego, ze tak musi być. I gdy na jego drodze pojawia się szansa zaistnienia, wybicia się po za smutne ramy rzeczywistości, robi to do czego zdążył już widza przyzwyczaić, płynie z falą nie wiedząc jak to jest przeciwstawić się żywiołowi. Szczęśliwie dla opowieści, ma w sobie to coś co przy ciężkiej pracy rzeszy superbohaterów, pozwoli mu stać się takim klockiem jakim by sobie życzył.
Lego przygoda to świetne przedstawianie, to obraz, który choć prosty jak drut zostaje na dłużej w głowie. Już w drodze powrotnej z kina cały samochód śpiewa kawałek „Życie jest czadowe”, a i w kilka dni po seansie piosenka nadal gości na ustach rodzinki. Do domowego języka wkradają się hasełka z filmu. Numer jeden zarezerwowany jest dla osoby wykonującej kilkusekundowe ćwiczenia, tylko po to by powiedzieć:” ale mi uda spompowało!”. A ja po obejrzeniu zakulisowych scen z planu (genialny pomysł), od teraz BatMejluje z mojego BatFonu. Można by tak wymieniać bez końca, ale nie o to przecież chodzi. Najważniejsze, że obraz ma interesujący motyw przewodni, dający do myślenia. Potrafi konkretnie rozbawić widza, wiek jest tutaj naprawdę mało istotny, każdy boczki zrywa. Zdzierał je ze mnie za każdym razem Batman, jego chwile na ekranie to humor doskonały, pełen samouwielbienia, nieomylności z odrobiną sarkazmu i ironii.
Zapraszam do kin. Z dzieckiem oczywiście na polski dubbing (Boberek i Banaszak wyśmienici), a ja już nie mogę się doczekać oryginalnej ścieżki dźwiękowej, kiedy film ukaże się na płycie. Chriss Pratt jako Emmet i Will Arnett w roli Batmana odwalają kawał dobrej roboty w zwiastunach. Dla niech konieczna jest powtórka z rozrywki. 7/10

poniedziałek, 10 lutego 2014

Szybcy i wściekli 6 (2013)

Furious 6 (2013) – szósta część zwariowanej serii zaczyna się źle. Oto widz, świadom serialu z lat osiemdziesiątych, gdzie za kierownicą inteligentnego samochodu zasiada David Hasselhoff, oraz stosowanych tam trików z przyspieszaniem taśmy filmowej, zmuszany jest oglądać powtórkę z rozrywki. Tak, w otwierającej scenie, para głównych bohaterów mknie górską drogą, a prędkość ich maszyn napędzana jest niestety  montażem. Wypada to naprawdę nieciekawie, jednak daje do zrozumienia, że nie o logikę tu chodzi. Jeśli racjonalizm zostaje zakopany głęboko już na początku seansu i my jako fani palonej gumy godzimy się na irracjonalne rozwiązania fabularne, będziemy się przyzwoicie bawić. Jeśli nie przeszkadza nam fakt, iż Hiszpańskie lotnisko przypomina autostradę, a Niemieckie samochody trafione z broni, której nie ma prawa  przetrwać opancerzenie czołgu, nadal pełnią swoją funkcję i tolerujemy przewidywalność fabuły będziemy w motoryzacyjnym niebie.
Podobnie jak w poprzednich częściach historia nie należy do skomplikowanych, jest tylko tłem dla kaskaderskich popisów i speców od efektów specjalnych. Ekipa pod dowództwem  Dominica Toretto, ma za zadanie znaleźć i złapać grupę działającą na tym samym polu, czyli specjalistyczne wożenie się samochodem połączone z kradzieżami cennych przedmiotów. To czy im się powiedzie jest oczywiste. To, że nie wszystko wyjdzie jak należy także staje się standardowym elementem tego typu produkcji. Koniec końców opowieść skończy się tak jak powinna.
Ponad dwie godziny spędzone z Szybkimi i Wściekłymi okraszone są dyrdymałami wielkości Everestu, ale mają tez kilka czynników trzymających widza w świadomości, że wcale nie traci czasu. Bohaterów nadal da się lubić. Sceny pościgów samochodowych, mimo kilku mankamentów, nakręcone są  w sposób zapierający dech w piersiach. A humor i świadomość własnej ułomności stanowi idealną puentę filmu: jak się bawić to na całego. 7/10

sobota, 1 lutego 2014

Piłkarzyki rozrabiają (2013)

Metegol (2013) - w myśl hasła reklamowego ("zabierz tatę do kina"), mój siedmiolatek sprawił, że razem wybraliśmy się na ową kreskówkę. Jako, że on nie zna wszystkich zasad sawuarwiwu, za bilety płaciłem ja, za przekąski z reszta też, ale czegóż się nie robi by edukować pociechę. Nie to, żeby hiszpańsko-argentyńsko produkcja posiadała zalety, których ze świecą szukać w dzisiejszym repertuarze, chodzi o sam fakt przebywania w świątyni, a i fotkę z Batmanem z Lego można sobie zrobić.
Tytułowi bohaterowie przy pomocy ludzkiej łzy i wielkiej wiary w to, że mogą zaistnieć, ożywają i nie, nie rozrabiają, bawią się na całego, ciesząc się z uzyskanej wolności. Ich „ojcem” jest Tymoteusz, dorosły facet traktujący granie w piłkarzyki bardzo poważnie. Jego wygrana z lat młodości z kimś kogo nie mógł nazwać dobrym kolegą ma się sromotnie zemścić w przyszłości. Przegrany, po latach, powraca do rodzinnego miasteczka jako mistrz piłki nożnej i żąda rewanżu, zadość uczynienia za wyrządzoną niegdyś krzywdę w końcu nikt nie lubi przegrywać.
Piłkarzyki rozrabiają to animacja typowo dla małych fanów piłki nożnej, koniec końców i tak najważniejszy jest finałowy mecz o wszystko. Cała reszta do tego momentu szybko się rozmywa, a i rodzic przechodzi przez film bez emocji. Twórcy nie wysilali się w warstwie fabularnej nie bawią się w moralizowanie, a jedynie sprzedają widzowi standardowe morały, które trafiają w małoletnie serca. Postawili na obraz, który faktycznie jest dopracowany do perfekcji. Piłkarzyki wykonane z maniakalną precyzją mogą się podobać, ale i ludzie postaci są stworzone z pasją, praktycznie każda ma coś charakterystycznego na czym można oko zawiesić. 
Zapraszam do kin, nie zmuszajcie dziecka do płacenia za wejściówkę, jego uśmiech po seansie wynagradza wszystko. 6/10