środa, 20 czerwca 2012

The Immigrant (1917)

The Immigrant (1917) – jakże to inny film od tego zamieszczonego w ostatniej notce. Tym razem Chaplin bawi się z widzem w bardziej subtelny sposób. Już w otwierającej scenie, gdzie widzimy komika jednoznacznie cierpiącego na chorobę morską, reżyser daje do zrozumienia, że obraz będzie czymś więcej aniżeli tylko biciem w facjatę osobę stojącą akurat obok.
Opowieść o imigrancie można podzielić na dwie części. Pierwsza sekwencja kręcona jest na statku płynącym do Nowego Jorku, opowiada o perypetiach pasażerów o tym jak  radzą sobie w ciężkich warunkach na pokładzie statku, gdzie zjedzenie posiłku jest sporym wyczynem. W tej części Chaplin ujawnia swój urok i słabość do kobiet. W zalotny i jednoznaczny sposób ustępuje kobiecie miejsca przy stole, pociesza ją kiedy ta dowiaduje się, że okradziono jej matkę. Człowiek o charakterystycznym kroku nawet podczas gry w kości, prowadzonej nie całkiem uczciwie, jawi się jako postać pozytywna i urokliwa. Druga połowa obrazu to już wielki pokaz umiejętności, demonstracja talentu twórcy. Akcja bez ceregieli przenosi się na ląd, do tak prozaicznych czynności jak posiłek i radzenie sobie z rachunkiem, gdy pustka w kieszenie. Wizyta w restauracji przepełniona jest smaczkami, delikatnym mruganiem do widza, gestami które bawią i są genialne w swojej prostocie. Twórca serwuje w jadłodajni co prawda sekwencję slapstickową, ale nie służy ona  pokazywaniu przemocy jako takiej, a dobitnie obrazują gościowi restauracji jak kelnerzy traktują delikwenta bez pieniędzy. Zapraszam, takie filmy należy pielęgnować, warto o nich pamiętać.7,5/10