Trolljegeren (2010) – gdybym wieczorem zasiadł przed tv w nastroju dalekim od krytykowania kolorowego pudełka i treści tam prezentowanych, a analiza laboratoryjna mojej krwi nie spodobała by się policjantom z alkomatem, byłbym skłonny uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem. Norwegowie wzięli na warsztat ludowe legendy o trollach i nakręcili obraz o tych zdawało by się przyjaznych stworach. Z filmu zrobionego na wzór reportażu, dowiemy się kilku ciekawych faktów z życia osobników zamieszkujących norweskie ziemie. Stanie się jasne dlaczego jedne rażone światłem stają się kamiennymi pomnikami a inne wybuchają. Będziemy zorientowani, że chrześcijanie zapuszczający się nocą w las, mogą nie wrócić do domu na śniadanie (stąd tak niski odsetek wyznawców), oraz dlaczego władze wszystkie nieszczęśliwe wypadki w górach przypisują niedźwiedziom (i tu motyw polaków, sprzedających na lewo martwe misie – dobrze, że przynajmniej ekipa z naszego kraju była trzeźwa – ach te stereotypy).
Zdziwiony byłem, że film trafił do naszych kin. O tym, że w ogóle się tam znalazł dowiedziałem się od krytyka co to podobno milczy. Jego opinia skusiła mnie do wybranie się w okresie szaleństwa świąteczno-sylwestrowego do kina, by samemu przekonać się dlaczego tak skrajne opinie można o tym obrazie przeczytać. Co pierwsze nasuwa się na myśl o tym stanie rzeczy to fakt, że ktoś nastawiając się na seans z akcją, z krwiożerczymi olbrzymami i super jakością obrazu i dźwięku, mógł się zawieźć. Łowca trolli, wygląda jak nie zmontowany materiał na dokument, gdzie nie zawsze to co się działo jest widoczne dla widza. Gonitwa po lesie nie jest filmowana z kamery na wózku, tylko z ręki, a że autor zdjęć umykał śmierci, mało istotne dla niego było w tym momencie filmowanie bestii.
Przedstawione działania grupki studentów są poukładane chronologicznie, dobrze się to ogląda, ma ciekawy klimat, a chwilami gdy akurat był dzień i światło słoneczne, możemy podziwiać piękno norweskiej przyrody. Trzeba oczywiście pochwalić ich twórców za efekty. Czy to te małe, czy te o rozmiarach góry, stwory wyglądały realistycznie i przez cały seans nie miałem wrażenia, ze są sztucznie wygenerowane. A może nie są? 7,5/10