poniedziałek, 15 września 2014

Trailer Park Boys: Don't Legalize It (2014)

Trailer Park Boys: Don't Legalize It (2014) – pisanie o filmie, który jest poprzedzony siedmioma sezonami serialu (w sumie 50 odcinków, od 5 września 2014 ósmy sezon na ekranach TV, po siedmiu latach przerwy – ewenement w świecie serialu) i dwoma filmami fabularnymi, na pierwszy rzut oka jest bez większego sensu. Na drugi i każdy kolejny także, ale mając w świadomości te wszystkie godziny spędzone z chłopakami z domów nie do końca z fundamentami, jestem zmuszony przybliżyć Wam drodzy czytelnicy losy tych Kanadyjskich popaprańców, lubujących się nie tylko syropem klonowym. 
Julian – szef, nadzorca i główny przedsiębiorca przyjacielskiej trójki. Facet, który bez drinka nie rusza się nigdzie, dosłownie. Nie pamiętam sceny by Julian był bez szklaneczki z napojem uspokajającym, dyskretnie przyozdobionej kilkoma kostkami lodu. 
Ricky – hodowca marihuany z ogromnym przeświadczeniem, że jego dzieło jest majestatyczne, najlepsze i oczywiście z najwyższej półki. To facet mający głęboko w poważaniu prawo i zasady społeczne. Dla niego liczy się uprawa i przyjaciele, jakkolwiek nie byli by upierdliwi. 
Bubbles – trzeci z trójki przyjaciół, wielbiący koty zanim stało się to modne. To postać z ogromną wadą wzroku i jeszcze większym sercem dla swoich bliskich. Jako najmniej zaangażowany w niezgodną z prawem działalnością przyjaciół, odsiaduje wyroki na równo z nimi, co czyni go „przePanem” tej grupy. 
Randy – gej, lubujący się w puszczalstwie. Jego cechą charakterystyczną są białe spodnie opasane czarnym paskiem, buty, skarpetki i nic więcej. Nie ważna jest temperatura otoczenia, nie istotny padający śnieg, Randy nigdy nie ubiera koszulki, koszuli, kurtki. Jego owłosiony brzuch z pępkiem mogącym pomieścić niejedną pięciozłotówkę jest zawsze do wglądu widza. 
Jim Lahey – początkowy obecny, teraz już stróż prawa na emeryturze, często określany jako zapijaczony, zdradliwy, wredny chlor. Przydomek po żółto zielonym gazie Jim uzyskał po tym jak alkohol i inne używki zawładnęły jego życiem. Wiem, że niejednego nałogowca widzieliście w kinie, tv, ale Lahey to przykład na to jak stoczyć się na dno, okopać się i prosić o to by coś wciągnęło jego parszywe zwłoki jeszcze głębiej. 
Tak przedstawia się charakterystyka głównych bohaterów, role epizodyczne przedstawiają postaci zgoła podobne. Trailerów trzeba kochać za ich prostolinijność i już, a jeśli nie to trudno. Oni się nie pogniewają, najwyżej kiedy zalegalizują marihuanę nie będą chcieli z Wami rozmawiać. 7.5/10

piątek, 5 września 2014

Strażnicy galaktyki (2014)

Guardians of the Galaxy (2014) – mimo najszczerszych chęci, mając standardowy kontakt z światem, nie dało się uciec od opinii na temat filmu. Kampania reklamowa i szał radości jaki przetaczał się przez media społecznościowe był na tyle silny, że zgoda na inwazję nie była nikomu potrzebna. Tak więc zaznajomiony z opiniami na temat filmu, nie przymuszony i z własnej woli wybrałem się w podróż, która miała zdecydować o co to wielkie zamieszanie. 
Tytułowi obrońcy to specyficzna, pokręcona i unikalna mieszanka charakterów, osobowości, a przede wszystkim ras. Nie jestem w stanie sprecyzować kto do jakiej należy, ale to dla treści filmu jak i notki nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne jest to, iż główne role są na tyle zróżnicowane i w dziwaczny sposób interesujące, że widz szybko lubi, bo nie zawsze może się utożsamiać (z różnych względów) z każdą z nich. Największym zainteresowaniem wśród widzów cieszą się rzecz jasna, zabawny i okrutnie opryskliwy Rocket i czule rozbrajający swą postawą Groot. Dla mnie, fana serialu Park and Recreation to jednak Chris Pratt jako Peter Quill zgarnia dla siebie większość scen. Dwoje osobników wymienionych wcześniej potrafi rozbawić i oczarować, ale to Pratt jest tym magnesem dla widza mającego kilka dziesiątek na karku. To Quill z walkmanem u pasa miesza nam w głowach. Bo choć za skarby świata nie chciałbym powrotu do kaset magnetofonowych to ów gadżet gra ostro na wspomnieniach, a wiadomo, że kiedyś było się piękniejszym, bardziej szalonym, beztroskim po prostu. 
I to właśnie na przywoływaniu historii opiera się cała machineria związana z Strażnikami. Fabuła nie wyróżnia się niczym szczególnym, można ją streścić w jednym, niekoniecznie wielokrotnie złożonym zdaniu. Nostalgia za tym co już nie wróci, dobrze przysłania fakt, że obraz to tak naprawdę banalna opowieść jakie oglądaliśmy setki razy. Tylko od widza zależy jak na ten manewr producentów się zapatruje. 
Ocena końcowa? Jeśli miał być wydana zaraz po seansie to pewnie skończyło by się na 6, szczęśliwie dla obrazu opinia dojrzewała kilka dni. Teraz przy akompaniamencie Blue Swede, Hooked On A Feeling oraz przebłyskach seansu bez wstydu i ujmy dla samego siebie mogę oświadczyć, iż nie było tak źle jak mogło by się wydawać. 7.5/10