The Longest Day (1962) – inwazja, będąca lwią częścią filmu miała się odbyć 5 czerwca, ale z powodu nie sprzyjających warunków atmosferycznych została przesunięta o 24 godziny. Ostatecznie 6 czerwca 1944 roku wojska sprzymierzone lądują w Normandii, w okupowanej przez Niemców Europie. Ta największa w dziejach, pod względem użytych sił i środków podczas II wojny światowej, operacja jest główną i kulminacyjną częścią filmu. Jednak twórcy obrazu chcąc oddać pełną perspektywę na wydarzenia, prezentują też wydarzenia sprzed D-Day. By ogarnąć ogrom wszystkich wojskowych, dowódców ludzi mających wpływ na losy wojny po jednaj jak i drugiej stronie, których poznamy podczas seansu, trzeba robić notatki. Wyzwaniem było obsadzenie wszystkich ról przez ich mnogość, ale także za sprawą zastosowanego schematu. Strony konfliktu, bohaterowie mówili w swoim ojczystym języku, co w moim odczuciu poprawiało odbiór dzieła. W mniej lub bardziej epizodycznych kreacjach wystąpili między innymi: Richard Burton, Henry Fonda, John Wayne, Sean Connery, Richard Burton.
Poznajemy kulisy jednego z najważniejszych dni II wojny światowej w naturalnej formie. Od młodych żołnierzy garnących się do walki za wszelką cenę i ich zderzenie z brutalną prawdą wojennej potyczki, po Niemieckich wodzów z filiżanką kawy w ręku, którzy początkowo lekceważyli doniesienia z linii frontu.
Najdłuższy dzień w zderzeniu z Szeregowcem Ryan'em (porównanie nasuwa się samo), musi oddać hołd filmowi z Tomem Hanksem w roli głównej. Jednak dzieło z początku lat sześćdziesiątych nie ma się czego wstydzić mając na koncie dwa Oscary. Jeden za zdjęcia, które faktycznie robią wrażenie, w szczególności te kręcone z Niemieckiego samolotu przelatującego nad plażą, albo najazd kamery na nazistowskie działo umieszczone na dachu kasyna, dające piękną panoramę okupowanego miasta. Oraz za efekty specjalne które dziś już nie szokują, niemniej pół wieku temu musiały przyprawić o szybsze bicie serca.
Stany Zjednoczone gdy film był w kinach, miały innego wroga na arenie światowej. Niemcy jako kraj byli po prawidłowej stronie żelaznej kurtyny i dlatego reżyser łaskawie przedstawił ich mundurowych. Nie było można zaobserwować tej nienawiści, bezpodstawnej przemocy cechującej wojska III Rzeszy. Barbarzyństwa w filmie za grosz. Wydarzenia z 6 czerwca zobrazowano w miarę delikatnie, momentami wręcz infantylnie, okraszając niektóre sceny wesołą muzyczką. Jednak jako całość film prezentuje się dostojnie i powinien mieć zaszczytne miejsce na półce z najlepszymi filmami wojennymi. 8/10