poniedziałek, 13 stycznia 2014

Stażyści (2013)


The Internship (2013) – kiedy jest się nastolatkiem żyje się w przeświadczeniu, że o życiu wiemy praktycznie wszystko. Kiedy ma się 25 lat to przeświadczenie staje się prawdą niepodważalną. Natomiast gdy ma się ponad 30 wiosen nasza świadomość podpowiada nam, że nauka i rozwój to nieodzowny element życia, bez którego niczego konkretnego w nim nie osiągniemy. Tytułowi stażyści znajdują się właśnie w takim momencie swojego życia w którym trzeba sprostać przeciwnościom i iść naprzód. 
Para głównych bohaterów to przyjaciele rozumiejący się bez słów. Jako sprzedawcy nie mieli sobie równych. Niestety dla nich, świat się zmienia, a metody handlu wychodzą poza dotychczasowe ramy. W tej sytuacji nie pozostaje im nic innego jak dostosować się i walczyć. A kiedy na ich drodze pojawia się szansa pracy w Google, będą musieli podwoić swoje starania. Choć podwoić to w ich przypadku za mało powiedziane, ponieważ nowe zajęcie wymaga wiedzy około informatycznej, a z tą jest marnie, żeby nie powiedzieć, że tragicznie.
Stażyści to film skierowany dla publiczności pamiętającej czasy, kiedy korzystanie z internetu wiązało się z liczeniem impulsów telefonicznych. Ten film to ukłon dla pokolenia zagubionego w współczesnym świecie, gdzie relacje międzyludzkie zastępuje się serwisami społecznościowymi. Bo niby nie ma w tym nic złego, ale poczucie wspólnoty już nie jest takie samo. Twórcy podnoszą larum dla wartości, który można pielęgnować tylko tu i teraz, a nie klikając w klawiaturę, czekając aż ktoś odpowie...
Zapraszam na seans, proszę nie spodziewać się filmu ciężko strawnego, przepełnionego filozoficznymi przemyśleniami. Stażyści to lekka komedia, która zwyczajnie nie jest bezdennie głupia. 6/10

8 komentarze:

Pan Szyszek pisze...

Stażyści bazują na oklepanych wzorcach, postacie Wilsona i Vaughna nie różnią się bardzo od tych które kreowali do tej pory, zaś fabuła jest przekopiowana według schematu z choćby "Zemsty frajerów". Kolejny odgrzewany kotlet, ale przyznaję, że całkiem miło się to ogląda.

blog graotron.com.pl pisze...

Ale co w tym złego, że bazują na utartych wzorcach, skoro te ciągle się sprawdzają? :)

Pan Szyszek pisze...

Dlatego na sobotni wieczór film jest w sam raz, ale trochę świeżości by się przydało.

krotko o filmie pisze...

Panie Szyszku(?), nie pisałem nigdzie, że film jest innowacyjny w swej kategorii, jego zaletą jest fakt braku nadmiernej głupoty :) Świeżości, to bym szukał w kinie alternatywnym ;)

Pan Szyszek pisze...

Mój komentarz nie miał mieć agresywnego charakteru, tylko prezentuję swoje zdanie :D
Szukam nowych wrażeń poza głównym nurtem, jednak mimo wszystko irytuje mnie, że Hollywood zaczęło się powtarzać.

krotko o filmie pisze...

Ale moja odpowiedz w żaden sposób nie sugerowała, że Twój koment jest agresywny :) To po pierwsze. Po drugie: proszę powiedz mi jak odmieniać Twój nick, Panie Sz.

pozdrawiam

Pan Szyszek pisze...

Wybacz, po prostu masz gniewne spojrzenie w awatarze :D

Odmieniłeś go poprawnie, dlatego nie korygowałem ;)

Slesz pisze...

Utarte schematy dla mnie na pewno nigdy zaletą filmu nie będą. Żeby film oparty na schemacie uznać za naprawdę dobry, implementacja musiałaby być iście genialna. A tu nie jest. Sam oceniłem ten film podobnie, ot średniak do obejrzenia przy wieczorku, nawet przyjemne kino. Ma jednak jedną okropną wadę, która drażniła mnie przez cały seans - product placement. Chyba jestem nań uczuluony po prostu.
Zapraszam także do siebie:
http://slesz.blogspot.com/2013/06/stazysci-2013.html