The Messenger (2009) – kolejna opowieść o Amerykańskiej armii, gorzka, przepełniona ludzkimi tragediami. Reżyser pomija starcia na polu bitwy. Bierze pod lupę żołnierzy nazywanych Aniołami Śmierci. To dwuosobowe grupy, przekazujące najgorsze wieści jakimi można obdarzyć rodziny mające kogoś bliskiego na wojnie. Kapitan Tony Stone (Woody Harrelson), dostaje pod swoje skrzydła, bohatera wojennego Willa Montgomery (Ben Foster). Stone, jako szef drużyny i doświadczony żołnierz w kontaktach z rodzinami zmarłych żołnierzy, przekazuje Willowi oficjalne wytyczne co do ich działań, jak i te mniej książkowe, które pomogą mu w pracy. W zadaniu bardzo ciężkim, ponieważ jak sie okaże ludzie bardzo różnie reagują na tak drastyczne wiadomości.
Po tym wstępie, łatwo zauważyć, że temat jest trudny, mało zachęcający w kończące się, ale jednak wakacje. Humoru Wam nie poprawi, ale poznacie ciekawy film z zdrowym spojrzeniem na pracowników US Army. Reżyserowi udało się pokazać jak działa ta ogromna machina, jaki ma wpływ na zwykłego 19 latka udającego się z wielka motywacją na wojnę. Co potrafi zrobić z człowiekiem i daje jasno do zrozumienia, że ideały to jedno, a brutalna rzeczywistość do drugie.
Wielką zasługę w dobrym odbiorze filmu, w empatii z głównymi bohaterami są aktorzy. Foster, jako nie uznający swoich czynów za bohaterskie, porzucone przez kobietę oraz Harrelson w roli zatwardziałego służbisty, który szybko okazuje się zagubionym w swoim świecie, samotnym człowiekiem. Chemia miedzy aktorami była widoczna, nadali swoim bohaterom ludzkiej twarzy, nie przekraczając granic dobrego smaku. Smutno, szaro – polecam. 7,5/10
2 komentarze:
Pomysł na film bardzo ciekawy,ale mnie rozczarowało zakończenie - wydało mi się straszliwie oczywiste. Ogólnie film nie oglądało się źle, a na samego Harrelsona zawsze miło popatrzeć.
lepiej nie można tego ująć :)
pozdrawiam i jak zawsze dzięki za wpisy
Prześlij komentarz